Osoby związane z reprezentacją Polski obawiały się, że mecz Serbii ze Słowenią zakończy się takim wynikiem, który dawałby obu tym drużynom dwa pierwsze miejsca w grupie. Na szczęście obie reprezentacje zagrały na poważnie i ostatecznie zwyciężyli Słoweńcy. - Dobrze, że wygrał sport. Wiadomo, że towarzyszyły temu spotkaniu emocje. Świetnie się stało, że Słowenia zwyciężyła. W końcówce obawiałem się, że jak wynik oscylowałby wokół remisu, to Serbowie wygraliby różnicą jednej bramki. Tak się nie stało i z tego się cieszę - powiedział Artur Siódmiak w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Co ciekawe wielokrotnego reprezentanta Polski dużo bardziej emocjonował pojedynek drużyn z Bałkanów. - W naszym spotkaniu zrobiliśmy swoje. Były przestoje, ale wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Wygraliśmy różnicą ośmiu bramek i wynik nie był zagrożony. Byłem spokojny o ten mecz. W spotkaniu Serbii i Słowenii nie wszystko zależało od nas. Byliśmy od kogoś zależni, ale wszystko potoczyło się po naszej myśli - dodał Siódmiak.
Pojedynek z Koreą Południową miał zaskakujący przebieg, a rywale z Azji często grali w sposób niekonwencjonalny. - To trochę inna piłka ręczna, niż ta znana nam w Europie. Dodatkowo nasi rywale mieli wiele szczęścia szczególnie w pierwszej połowie, gdy Sławek Szmal słabiej bronił, a my zostawialiśmy rywalom zbyt dużo swobody na boisku. Obraz gry zmieniło wejście do bramki Marcina Wicharego, który dał znakomitą zmianę i odbił kilka piłek. Drugą połowę zaczęliśmy słabiej. Trenerzy dokonali zmian i na boisku zobaczyliśmy zawodników, którzy dotychczas nie mieli wiele możliwości pokazania swoich umiejętności i okazało się, że brakuje im jeszcze niezbędnego doświadczenia. Również zbyt wcześnie uwierzyliśmy, że prowadząc tak wysoko, wygramy bez problemów. Koreańczycy grali swoje i niebezpiecznie się do nas zbliżyli. W tym okresie doskonałe zawody rozegrał Bartek Jurecki a my poukładaliśmy sobie grę i odskoczyliśmy na bezpieczną przewagę bramkową. W tej drużynie jest potencjał, ale jeszcze widać znaczą różnicę między wyjściową siódemką i resztą. Zmiennicy grali jednak w trudnym momencie, bo gdy prowadzi się różnicą ośmiu bramek, to następuje pewien moment rozluźnienia a to czasami bywa złudne. Sport uczy, że koncentrację należy utrzymywać przez całe spotkanie aby nie doprowadzać właśnie do takich sytuacji - zauważył Siódmiak.
W 1/8 finału, podopieczni Michaela Bieglera zagrają w Barcelonie z Węgrami. - Jest to zespół w naszym zasięgu. Mają kilku niezłych zawodników, jak Gabor Csaszar, Laszlo Nagy, czy bracia Ivancik. Trzeba mieć świadomość, że nie wygramy tego meczu w przysłowiowe pierwsze 15 minut. Musimy zachować należytą koncentrację przez cały mecz a rozstrzygnięcie przewiduję na ostatnie minuty. To może być horror podobny do meczu z Serbią i 1-2 bramkowa przewaga będzie dobrym wynikiem - stwierdził były szczypiornista i twórca Akademii Piłki Ręcznej.
Polacy są blisko zajęcia miejsca, które satysfakcjonowałoby Artura Siódmiaka. - Przed mistrzostwami mówiłem, że chciałbym abyśmy awansowali do czołowej ósemki i jest na to realna szansa. Węgrzy to solidny, niewygodny rywal, ale będący w naszym zasięgu. Niestety w przeciągu całych mistrzostw szwankuje nasza skuteczność rzutowa. To jest obecnie pięta achillesowa naszej reprezentacji, gdyż marnujemy zbyt dużo dobrze wypracowanych i dogodnych sytuacji. W meczu z Węgrami, aby wygrać koniecznie powinniśmy ten element poprawić. O obronę i bramkarzy jestem spokojny, bo jak nie Sławek, to Marcin zagra na swoim poziomie. Trzeba grać długo i konsekwentnie w ataku, nie dawać możliwości kontrataku ze strony groźnych węgierskich skrzydeł - podpowiada ekspert Polsatu Sport.