Pierwsze dziesięć minut było dość wyrównane, z lekkim wskazaniem na drużynę gospodarzy. Przewaga Olimpii-Beskidu wynosiła maksymalnie dwa oczka (5:3, 7:5). Gra obu drużyn była ostra, a sędziowie często sięgali po żółte kartki. Na parkiecie szalała Agnieszka Podrygała, która w tym czasie zdobyła aż cztery punkty, z czego aż trzy z rzutów karnych. To właśnie 26-letnia rozgrywająca zdobyła pierwszą bramkę w tym meczu. Ciekawe akcje przeprowadzał też zespół z Kielc. Dwukrotnie na listę strzelców wpisała się Kinga Lalewicz, a ładnym rzutem z lewego skrzydła popisała się Marzena Paszowska.
Między 10. a 21. minutą zdarzyło się coś, o czym podopieczne Pawła Tetelewskiego chciałyby jak najszybciej zapomnieć. KSS nie zdobył wtedy ani jednej bramki i popełnił wiele głupich błędów oraz strat, co wykorzystała Olimpia, zdobywając pięć goli z rzędu. Po udanej akcji z prawego skrzydła Małgorzaty Rączki, udało się doprowadzić do stanu 11:6. Szkoleniowiec z Kielc poprosił o czas i dokonał zmiany w bramce. Martę Wawrzynkowską zastąpiła Iwona Staś. Niemoc strzelecką przełamała po krótkiej przerwie Honorata Syncerz.
Kielczanki próbowały się zbliżyć do drużyny gospodarzy i to się udało. Jeszcze w 26. minucie po trafieniu Kamili Skrzyniarz, było 14:12. Końcówka należała jednak do drużyny prowadzonej przez Lucynę Zygmunt i Zdzisława Wąsa. Agresywna gra w obronie, podwajanie krycia, a do tego dwa trafienia Wiktorii Panasiuk i Agnieszki Podrygały ustaliły wynik na 17:12 po trzydziestu minutach.
W drugiej odsłonie dużo lepiej prezentował się KSS, który zaskoczył swoje rywalki dobrą grą w obronie. Udało się m.in. praktycznie wyłączyć z gry rozgrywającą Agnieszkę Podrygałę, która w pierwszej części rzuciła aż siedem bramek, a w drugiej już tylko jedną. Olimpia-Beskid miała dużo gorszą skuteczność, niż zespół z Kielc. Do 42. minuty gospodynie rzuciły tylko 3 bramki, a rywalki osiem, dzięki czemu doprowadziły do remisu po 20 (efektowna akcja Paszowskiej ze skrzydła). Od tego momentu, prawie do samego końca spotkania toczyła się bardzo wyrównana walka. Zespół z Kielc wyrównywał po trafieniach Kingi Lalewicz, Joanny Drabik, Katarzyny Grabarczyk i dwukrotnie Kamili Skrzyniarz. Po drugiej stronie między 44. a 51. minutą aż pięć punktów zdobyła Białorusinka Panasiuk.
Ostatnie fragmenty meczu miały dramatyczny przebieg. Na dziewięć minut przed końcem był remis 26:26, a do tego Kamila Szczecina powędrowała na ławkę kar na dwie minuty. Beniaminkowi udało się jednak przetrwać ten czas bez straty bramki, m.in dzięki bramkarce Paulinie Kozieł. W 57. minucie po trzech kolejnych trafieniach Olimpia-Beskid wyszła na prowadzenie 31:27 i wydawało się, że jest już po meczu. Kielczanki jednak się nie poddały i odrobiły 4 bramki. W międzyczasie Agnieszka Podrygała zdobyła swojego jedynego w drugiej części gola, więc to ekipa z Nowego Sącza mogła świętować zwycięstwo.
- Spisałyśmy się prawie na medal. Zwycięstwo bardzo cieszy, ale zabrakło nieco widowiskowości w naszej grze. Jesteśmy wdzięczni kibicom za wspaniały doping - stwierdziła Lucyna Zygmunt, trenerka Olimpii-Beskidu. - Zawiodły nas szczególnie skuteczność i założenia taktyczne w obronie - analizował Paweł Tetelewski, trener KSS-u Kielce.
Olimpia-Beskid Nowy Sącz - KSS Kielce 32:31 (17:12)
Olimpia-Beskid
: Szczurek, Kozieł, Nosal - Panasiuk 10, Podrygała 8, Gadzina 6, Płachta 4, Rączka 3, Leśniak 1, Szczecina, Chumak, Wcześniak
Kary: 8 minut
Karne: 6/7
KSS: Wawrzynkowska, Staś - Skrzyniarz 9, Lalewicz 6, Drabik 5, Grabarczyk 4, Paszowska 3, Woźniak 2, Syncerz 1, Grzesik 1, Kot
Kary: 4 minuty
Karne: 3/3
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf (obaj Rzeszów)
Widzów: 630
Powinno być to zapisane we wnioskach licencyjnych.
Gdyby nie SF to nie mielibyśmy żadnego podglądu jakie Czytaj całość