Szczypiornistki ze Świętokrzyskiego bardzo dobrze rozpoczęły sobotnie zawody. Jeszcze w 7. minucie gospodynie prowadziły 6:3. W kolejnych minutach mistrzynie Polski zdołały najpierw wyrównać, a potem wyjść na prowadzenie, którego nie oddały do końca meczu. KSS miał jednak swoje szanse na zniwelowanie strat, ale w decydujących momentach, czegoś brakowało. - Słowa uznania dla dziewczyn za to, że podjęły walkę z mistrzem Polski. Naprawdę zabrakło niewiele do osiągnięcia lepszego rezultatu, trochę szwankowała skuteczność. Zawodniczki Vistalu dysponują dużą siłą zarówno w ataku pozycyjnym jak i w obronie, mają szeroką i wyrównaną kadrę. Którakolwiek zawodniczka nie weszła by na parkiet, to daje dobrą zmianę - mówi trener kielczanek, Paweł Tetelewski.
Mobilizacja przed pojedynkiem z gdyniankami była bardzo duża, bo KSS wciąż walczy o zakończenie sezonu zasadniczego w pierwszej "ósemce". Gospodynie zdawały sobie też sprawę, że jeśli nie zagrają na maksimum sowich możliwości, to rywalki na pewno to wykorzystają. - W szatni mówiliśmy sobie, że to co mamy, to wykorzystujemy na sto procent. To nie czas, żeby się bawić, ale tak czasem bywa w piłce ręcznej, że emocje biorą górę. W pewnym momencie doszliśmy Vistal na dwie bramki, ale potem rywalki znowu odskoczyły, a my mieliśmy trochę słupków, poprzeczek - mówi Tetelewski.
Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.
Kielczanki nieźle zaprezentowały się w obronie, przez którą długimi fragmentami szczypiornistki Vistalu nie potrafiły się przebić. - W obronie było naprawdę dobrze, poza kilkoma błędami. W końcówce dobrze wychodziliśmy do Aleksandry Zych. Z tego należy się na pewno cieszyć - ocenia trener kielczanek.
W kolejnym meczu KSS zmierzy się w Chorzowie z tamtejszym Ruchem. Czy jeśli "Tygrysice" zagrają podobnie jak z Vistalem, będą miały szansę na przywiezienie dwóch punktów? - Nie wiem, każdy mecz jest inny - kończy Tetelewski.