Wiedziałyśmy o co gramy - rozmowa z Adrianną Płaczek, bramkarką Pogoni Baltica Szczecin

W niezwykłych okolicznościach zapewniły sobie 5. lokatę piłkarki ręczne Pogoni Baltica Szczecin. Po raz kolejny sprawdziło się stare porzekadło, że sport bywa bardzo nieprzewidywalny.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Krzysztof Kempski: Wielkie emocje zgotowałyście szczecińskim kibicom. Mecz miał naprawdę niezwykły przebieg. Prowadziłyście różnicą 7 bramek, potem było 6 mniej, ale ostatecznie dwa punkty i 5. miejsce dla Pogoni.

Adrianna Płaczek: Tak rzeczywiście. Zrobiłyśmy siedmiobramkową przewagę, rozluźniłyśmy się. Nie mogłyśmy się skupić. Na szczęście w drugiej połowie losy się odmieniły. Wiedziałyśmy, że jest to mecz o piąte miejsce, a dla nas było to bardzo ważne. Zagrałyśmy zespołowo i pokazałyśmy, że potrafimy walczyć.

Uważam, że nie było faulu Natallii Kuryanovich na Agacie Wypych, a już na pewno nie taki, by dać dwie minuty kary. Sędziowie jednak zdecydowali inaczej.

- Ja nie będę tego oceniać, sędziowie są od tego, oni podyktowali tę karę. To zmusiło nas do gry w osłabieniu, ale nawet wtedy pokazałyśmy, że jesteśmy zespołem, który potrafi się zdeterminować i walczyć o tę wygraną.

Jakie były założenia taktyczne na drugą połowę wiedząc, że wyjdziecie dwie mniej?

- Przede wszystkim przetrwać grę w osłabieniu. Miałyśmy grać jak najdłużej w ataku, nawet na faule oraz zdecydowanie mocniej w obronie. Myślę, że to nam wyszło.
Płaczek stwierdziła, że jej koleżanki nie zwątpiły w wygraną Płaczek stwierdziła, że jej koleżanki nie zwątpiły w wygraną
Widać było po was, że wierzyłyście w ten sukces do samego końca, choć wielu mogło mieć poważne wątpliwości.

- Oczywiście. Zawsze wychodząc na parkiet wierzymy w to, że możemy wygrać. Pokazałyśmy, że jednak sport jest nieprzewidywalny. Można przegrywać sześcioma a nawet dziesięcioma bramkami, a wyjść z tego pojedynku zwycięsko, z czego się bardzo cieszymy.

Szczęście wam sprzyjało, bo to Piotrcovia miała ostatnią piłkę. Postawiłyście blok, piłka wyszła w aut i było już wiadomo, że dwa punkty zostaną w Szczecinie.

- W sporcie trzeba mieć też trochę szczęścia. Nam ono tego dnia sprzyjało, ale to nie tylko szczęście, a również determinacja, wola walki, które pokazałyśmy. Niestety Piotrcovia podeszła podeszła do nas za nerwowo, za szybko chciały odrobić i znowu prowadzić. My wierzyłyśmy w zwycięstwo, musiałyśmy wygrać i tak się stało.

Spełniło się pewne marzenie o tym piątym miejscu. Radość musi być jednak podwójna - bliski wyjazd, dobrze znany rywal.

- Tak, przed nami będą derbowe mecze z Politechniką. Znamy się bardzo dobrze. Bardzo fajnie też się nam z nimi gra. Wiadomo, że derby rządzą się swoimi prawami. Osobiście bardzo się cieszę, że gramy właśnie z nimi, bo myślę, że jest wielka szansa, żeby z nimi wygrać.

Akademiczki też was jednak znają. Będą się was obawiać? Ostatnio ciężko im się gra z Pogonią.

- Myślę, że podejdą do tych meczów tak jak my, na pewno mocno skupione i zdeterminowane. My będziemy chciały zagrać tak, by wygrać, ale tak samo i one. Tamten mecz będzie z całą pewnością jeszcze bardziej emocjonujący niż ten, który się właśnie zakończył.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wy jesteście tego przykładem. Będzie półfinał?

- Wierzę w to, że jesteśmy takim zespołem, że możemy zagrać nawet w półfinale. Musimy powoli już zapomnieć o tym zwycięstwie z Piotrcovią, zacząć znowu ciężko pracować i już skupić nad tymi derbami, by przede wszystkim wygrać z Koszalinem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×