Zwycięstwo Los Colchoneros jest o tyle zaskakujące, że w świetle ostatnich negatywnych informacji nt problemów finansowych klubu, a przede wszystkim fatalnego bilansu w tegorocznych starciach z Barceloną (3 mecze i 3 wygrane Blaugrany), murowanym faworytem do wygrania pierwszego meczu byli Katalończycy.
Podopieczni Talanta Dujszebajewa już w pierwszych minutach spotkania udowodnili jednak, że potrafią sobie radzić pomimo wszelkich niedogodności i problemów. Choć początek meczu to typowa gra bramka za bramkę, to jeszcze w pierwszym kwadransie Atletico odskoczyło na trzybramkowe prowadzenie (7:4 - 13. min.). Katalończycy zdołali się jednak podnieść doprowadzając do remisu, a następnie schodząc na przerwę z ledwie jednobramkowym bagażem (10:11).
Losy rywalizacji rozstrzygnęły się tuż po zmianie stron. Do bramki Barcelony trzykrotnie trafił Joan Canellas, a między słupkami kapitalny występ kontynuował nestor hiszpańskiego szczypiorniaka, José Javier Hombrados. Atletico wygrywało 14:10, z czasem powiększając prowadzenie do stanu 23:17 i nie oddając go do końcowego gwizdka.
Madrytczycy przy dopingu ponad 11 tysięcy kibiców grali fantastycznie i nic nie robili sobie z wysokiej obrony rywali (5+1 przechodzące z czasem w indywidualne krycie Canellasa). Świetnej gry Atletico nie zmącił nawet drobny uraz Kirila Lazarova. Sam siebie przechodził zaś Ivano Balić, w jednej z sytuacji wcielając się nawet w bramkarza!
Los Colchoneros zasłużenie wygrali, a ich zwycięstwo przypieczętowały bramka Mariusza Jurkiewicza oraz rzut karny obroniony przez Hombradosa. Przed rewanżowym spotkanie Katalończycy znajdują się w bardzo trudnej sytuacji.
BM Atletico Madryt - FC Barcelona Intersport 25:20 (11:10)
Najwięcej bramek: dla Atletico - Joan Canellas, Kiril Lazarov - po 6, Ivano Balić, Roberto Garcia Parrondo - po 4, Mariusz Jurkiewicz 1; dla Barcelony - Siarhei Rutenka 6, Cedric Sorhaindo 3.
Rewanż: 27.04.2013, godz. 19:00