Azoty Puławy w 42 minucie prowadziły 20:17 i pewnie zmierzały do półfinału mistrzostw Polski. Wówczas w grze podopiecznych Marcina Kurowskiego coś się zacięło i na parkiecie zaczęli rządzić zabrzanie, którzy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
- Spotkanie miało dwa oblicza. Na początku przegrywaliśmy pięcioma bramkami, później zdołaliśmy doprowadzić do remisu. Udało nam się nawet objąć prowadzenie, jednak w tym momencie coś stanęło. Graliśmy w przewadze, jednak przegraliśmy ten fragment wysoko. Nie wiem co się stało, przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. Będziemy się bili jeszcze raz - powiedział Michał Szyba w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Problemy kadrowe nie omijają puławian. W środę Azoty wystąpiły bez trójki rozgrywających, dodatkowo spotkanie przedwcześnie zakończył Dymytro Zinczuk, który po zderzeniu z rywalem kulejąc opuścił parkiet. Problemy kadrowe mogą okazać się kluczowe dla losów ćwierćfinałowej rywalizacji.
- Zinczuk zderzył się z przeciwnikiem, mam nadzieję że to nic poważnego i na kolejny mecz będzie zdrowy. Rafał Przybylski ostatni mecz zakończył z rozciętą powieką, Piotr Masłowski grał z pękniętym palcem, Krzysztof Tylutki ma szwy na palcu. Przez najbliższe dni będziemy starali się wyleczyć urazy. Robiliśmy co mogliśmy i byliśmy naprawdę blisko, jednak Zabrze jest naprawdę mocną drużyną. To bardzo wyrównana ćwierćfinałowa para - zakończył rozgrywający Azotów Puławy.
Michał Szyba: Będziemy się bili jeszcze raz
Azoty Puławy nie wykorzystały w środę okazji do rozstrzygnięcia losów ćwierćfinałowej rywalizacji z NMC Powenem Zabrze. - Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie - ocenił Michał Szyba.