Ekipa z defensywą do naprawy - podsumowanie sezonu w wykonaniu Viret CMC Zawiercie
W zeszłym sezonie zajęli siódme miejsce w tabeli, więc w tym roku mieli walczyć o poprawę tego rezultatu. Owa poprawa nie nastąpiła, ale młody zespół z Zawiercia naprawdę ma czego żałować...
Mają czego żałować, bo naprawdę był czas kiedy zespół prowadzony przez Ryszarda Jarząbka plasowała się tuż za podium pierwszoligowej tabeli. Ekipa, w której postawiono przede wszystkim na młodość niejednokrotnie zbyt nerwowo rozgrywała jednak końcówki spotkań, ale zdecydowanie najwięcej pretensji sympatycy Viretu mogą mieć do zawierciańskich defensorów. O ile jeszcze atak funkcjonował bez zarzutu, o tyle już szczelność szyków obronnych nieraz była wątpliwa...
Przed sezonem
Największa zmiana w ekipie Viretu zaszła już na ławce trenerskiej, gdyż dotychczasowego szkoleniowca Marka Kąpę zastąpił Ryszard Jarząbek - wcześniej związany ze śląską Olimpią. Z zespołem pożegnali się Krzysztof Kurełek, Jakub Kruk, Robert Borowiec, Mariusz Kubisztal, Łukasz Ogorzelec oraz Maciej Zarzycki. Braki w składzie uzupełnić miała grupa ośmiu zawodników, ale jeszcze przed pierwszym meczem było wiadome kto z tej grupy jest największym pechowcem. Dawid Biskup - 20-letni rozgrywający, który ostatni sezon spędził w Piotrkowie Trybunalskim, miał być prawdziwym wzmocnieniem Viretu, ale niestety poważna kontuzja kolana wykluczyła go z gry niemal na cały sezon. Pozostali nowi gracze to: Marcin Kijowski (z przemyskiego Czuwaju), Piotr Pakulski (wychowanek płockiej Wisły, ostatnio Piotrkowianin), Krzysztof Więckowski (z Olimpii), Grzegorz Cieślak (z Kalisza), a także Mariusz Stajno, Miłosz Rupp i Krystian Nowak.Pierwsza runda
Podopieczni Ryszarda Jarząbka jeszcze się dobrze nie rozkręcili na pierwszoligowych parkietach, a już zostali rozbici przez zespół z Wrocławia, który zafundował sobie w tym meczu ostre strzelanie. "Rozjechany" Viret stosunkowo szybko wrócił jednak na odpowiednie tory, a przynajmniej pod kątem zdobyczy punktowych miał pierwsze powody do zadowolenia. Pomimo kolejnych chwil słabości, które nastąpiły w spotkaniu z Nielbą, zespół ze Śląska pokazał, że rzeczywiście chce w tym sezonie walczyć o coś więcej niż tylko siódme miejsce.
Zwycięska passa wprawdzie długo nie potrwała, ale zawiercianie konsekwentnie pracowali na miano drużyny walecznej i nieustępliwej w ostatnich minutach meczu. - Ciężko jednoznacznie określić co powoduje, że tak dobrze gramy ostatnie minuty - mówił Krystian Nowak. - Na pewno duże znaczenie odgrywa tutaj przygotowanie motoryczne i duża rotacja składu, przez co w ostatnich minutach mamy więcej sił niż nasi przeciwnicy - dodał rozgrywający Viretu. I rzeczywiście, Viret miewał w tym sezonie mocne finisze, a przykładem może być mocna końcówka w spotkaniu z ASPR-em Zawadzkie. Gracze z Zawiercia nie prezentowali jakiegoś fenomenalnego handballu, niemniej jednak chęci i serca do walki im nie brakowało.