W sobotę w Kwidzynie piłkarze ręczni z Płocka po raz trzeci okazali się lepsi od MMTS-u i przypieczętowali awans do finału. Początek spotkania nie zwiastował jednak wysokiej wygranej Orlen Wisły, to rywale z dużym animuszem rozpoczęli zawody, dyktując warunki. W grze MMTS-u nie brakowało przestojów, które bezlitośnie wykorzystali Nafciarze.
- Spodziewaliśmy się, że spotkanie będzie bardzo zacięte. Było wyrównane bardzo długo. Toczyliśmy bój z MMTS-em, aby zakończyć tę rywalizację 3-0. W pewnym momencie zadziałała nasza obrona, ale muszę przyznać, że gospodarze popełnili błędy w ataku, my wyprowadziliśmy kontrataki. Nagle niewiadomo skąd taka przewaga. Cieszymy się z awansu do finału, a gospodarzom życzymy w tym mniejszym finale wygranej - powiedział Krzysztof Kisiel na pomeczowej konferencji prasowej.
- Gdyby MMTS-owi udało się przywiać do Kwidzyna jedno zwycięstwie byłoby to dla nas niezwykle ciężkie. Zapewne kwidzynianie uwierzyliby w to, że są w stanie nas ograć. Tutaj 40 minut niezwykle ciężkiej walki i później 5-10 minut kryzysu kwidzynian, który udało się wykorzystać i odskoczyć na bezpieczną odległość, później już kontrolować do końca mecz. Wielkie brawa dla nich, ponieważ nie położyli się na parkiecie i nie poprosili o najmniejszy wymiar kary - powiedział Michał Kubisztal.
Krzysztof Kisiel: Zadziałała nasza obrona
Orlen Wisła Płock potrzebowała tylko trzech spotkań, by wywalczyć awans do finału PGNiG Superligi. Mecze z MMTS-em Kwidzyn nie były jednak jednostronnymi pojedynkami.