Nie możemy roztrwonić tego, gdzie jesteśmy - rozmowa ze Zbigniewem Trzoską, prezesem Wybrzeża Gdańsk

Piłkarze ręczni Wybrzeża Gdańsk mimo bardzo dobrego sezonu, ostatecznie nie awansowali do PGNiG Superligi. Zbigniew Trzoska przekonuje, że w kolejnym roku cel jest podobny.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Wygraliście większość meczów w lidze, ale nie udało się awansować. Na pewno nie o to chodziło przed startem sezonu...

Zbigniew Trzoska: Zadecydowała jedna porażka, na początku z SMS-em Gdańsk. To pociągnęło całą lawinę wypadków. Finalnie miało to kluczowy wpływ na to, że nie awansowaliśmy z pierwszego miejsca. Droga przez baraże jest bardzo trudna do przebycia i niewielu klubom to się udało. Zdaję sobie sprawę, że przegraliśmy awans już we wrześniu.

Jakość drużyny była chyba jednak lepsza, niż pod koniec zeszłego roku?

- Myślę, że tak. Jest progres i ta drużyna się rozwija. Chłopcy grali o wiele lepiej na końcu sezonu, niż na początku. W każdej grze zespołowej potrzeba czasu na zgranie z innymi zawodnikami. Akurat czas działa jednak na naszą korzyść. Nikt nie przypuszczał, że dwie porażki rozstrzygną sprawę awansu.

Plusem jest na pewno to, że coraz więcej ludzi wie o istnieniu piłki ręcznej w Gdańsku.

- To jest też jeden z celów, które sobie stawialiśmy zaczynając od nowa działalność. Każdy sport jest przede wszystkim dla ludzi, żeby było jak najwięcej odbiorców, kibiców i osób utożsamiających się z danym zespołem. Myślę, że nasze działania w tym kierunku zataczają coraz szersze kręgi. Dogadaliśmy się ze Stowarzyszeniem Kibiców Wybrzeża Gdańsk, a z drugiej strony rozpoczęliśmy pracę z najmłodszymi w programie Mini Wybrzeże. Rodzice z dziećmi najpierw przychodzą na zajęcia, a potem na mecze. Jak uda nam się utrzymać ten trend, to coraz więcej ludzi będzie wiedziało o naszym klubie i że warto przychodzić na mecze oraz przyprowadzać dzieci. To twardy sport zespołowy, który wiele daje w życiu. Niekoniecznie trzeba potem grać, ale można nauczyć się postaw potrzebnych w dorosłym życiu.
Szczypiorniści Wybrzeża nie zdołali awansować. Uda im się to w kolejnym sezonie? Szczypiorniści Wybrzeża nie zdołali awansować. Uda im się to w kolejnym sezonie?
Zespół nie osiągnął swojego celu. Zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski?

- Wnioski są takie, że coś nas zgubiło na początku sezonu. Może to było to, że w przedsezonowym turnieju w Dzierżoniowie graliśmy z zespołami z PGNiG Superligi i zajęliśmy trzecie miejsce? To mogło spowodować lekkie uśpienie, którego wynikiem był nieudany start. Wiedzieliśmy, że zespół z Legionowa będzie największym konkurentem. Jeżeli chodzi o zaangażowanie w treningi zawodników i trenerów, nie można powiedzieć złego słowa. Wynik sportowy nam uciekł i nauczką jest to, że teraz musimy patrzeć od pierwszego meczu, by nie ulec rozproszeniu i nie roztrwonić tego gdzie jesteśmy. Trzeba zawsze dawać z siebie wszystko. Konsekwencja i uczulenie na te aspekty zawodników przyniosą pożądany efekt.

Chyba troszkę więcej spodziewaliście się po bardziej doświadczonych zawodnikach, bo patrząc na pierwszą siódemkę pod koniec sezonu, wybiegali przede wszystkim ci młodzi.

- Tak, ale tu nie liczy się tylko forma zawodników, ale i dyspozycja fizyczna. Na pewno nikt nie ma pretensji do Dawida Nilssona, który był liderem mentalnym oraz liderem na boisku. Można mieć troszkę pretensji do Michała Waszkiewicza. Ten człowiek w obronie zostawił jednak zdrowie. Dał nam w niej ogromną jakość i przełożyło się to na to, że straciliśmy najmniej bramek w lidze. W ataku może trochę rozczarował, ale to nie jest łatwa rola. Wraca z drużyny superligowej, gdzie wszystko jest poukładane do drużyny pierwszoligowej z aspiracjami na awans, gdzie trzeba wziąć ciężar na swoje barki. Wierzymy, że Michał z nami zostanie i rozwieje wszystkie wątpliwości co do tego, czy jest przydatnym zawodnikiem, czy nie.

W wielu momentach brakowało w drużynie konsekwencji w ataku. Wyglądało to czasami tak, jakby zawodnicy bali się podejmować ryzyko.

- Czy się bali? Później można byłoby powiedzieć, że jak rzuca się za dużo, to wkrada się nieodpowiedzialność. Na pewno każdy chciał zdobywać bramki i przeć do przodu, by wynik był najlepszy. Skuteczność nie była jednak zła, bo zdobyliśmy najwięcej bramek w naszej grupie. W poszczególnych meczach zdarzały się przestoje, ale w większości przypadków chłopacy to przezwyciężali. Na pewno lepiej wygląda nasza gra w obronie, ale i atak nie jest bardzo zły. Nasza młodzież musi pojąć co dokładnie przyświeca trenerom i na pewno sobie z tym poradzimy. Teraz najważniejsze jest to, by jak najwięcej ludzi zostało, aby kontynuowali ciężką pracę. Walczymy dalej.

Ile roszad w składzie planujecie?

- Nie chcielibyśmy dużo zmieniać, by znów zabrakło nam na początku zgrania. Skupiamy się na tym, by zatrzymać jak największą ilość zawodników i wzmocnić się. To będzie jednak tylko kilka nowych osób do składu.
Zbigniew Trzoska chciałby zatrzymać większość składu Wybrzeża z minionego sezonu Zbigniew Trzoska chciałby zatrzymać większość składu Wybrzeża z minionego sezonu
Uda się utrzymać młodych zawodników, którzy jeszcze niedawno grali w SMS-ie? Nie kuszą ich superligowe kluby?

- Mam nadzieję, że chcą grać z nami w PGNiG Superlidze. Ci co przyszli w zeszłym roku, czyli Łukasz Rogulski i Adrian Kondratiuk mają ważne kontrakty. Mam nadzieję, że cała trójka która nas wzmocniła rok wcześniej z nami zostanie i zagra za rok w Superlidze jako Wybrzeże.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×