Cała masa błędów, podania do przeciwniczek, niecelne rzuty, kroki to właśnie cechowało niedzielny Carlos. Zawodniczki ze stolicy Karkonoszy były kompletnie rozbite psychicznie. Łączpol wykorzystał tą słabość i pewnie kontrolował wynik meczu.
Tylko na początku jeleniogórzanki zdołały grać na równi z Gdynią, w 10 minucie prowadziły 6:4, niestety było to jedyne prowadzenie Carlosa. Na 6 minut przed końcem pierwszej połowy Łączpol rzucił siedem bramek, przy zerowym koncie ich przeciwniczek. Obie ekipy schodziły na przerwę przy wyniku 18:11 dla przyjezdnych. W tym okresie gry świetnymi interwencjami popisywała się Justyna Jurkowska w bramce gości.
Druga część spotkania to nadal błędy drużyny ze stolicy Karkonoszy i zabójcze kontry gdynianek, które skutecznie wykorzystywała najlepsza zawodniczka tego spotkania Monika Andrzejewska, zdobywczyni 11 bramek. Końcówka meczu to niecelne rzuty i straty. Część kibiców zaczęło wychodzić z jeleniogórskiej hali bo nie mogli patrzeć na anty-handball w wykonaniu obu drużyn. Mecz zakończył się wynikiem 29:20 dla Łączpolu Gdynia.
Po meczu nikt z jeleniogórskiej drużyny nie odważył się odpowiedzieć na pytanie: Co się stało!?, czyżby kryzys był bardziej poważny niż nam się wydawało?
Carlos Astol - Łączpol Gdynia 20:29 (11:18)
Carlos Astol: Baranowska, Skompska - Oreszczuk, Kaczyńska, Latyszewska i Gęga po 4, Odrowska 2, Fursewicz i Pylypiuk po 1, Kocela, Stochaj.
Najwięcej dla Łączpolu: Andrzejewska 9, Szerejka 7, Stachowska i Musiał po 4.