21-letni skrzydłowy fatalnej kontuzji lewego barku doznał na początku maja podczas ligowego spotkania z SPR Chrobrym Głogów. Kroczek został brutalnie sfaulowany przez Marka Świtałę, podczas upadku na parkiet zrywając więzadła i wybijając bark. Natychmiastowa operacja i nieprzyjemna diagnoza zachwiały światem zawodnika Czuwaju.
- Lekarze różnie oceniali moją sytuację. Niektórzy mówili, że przerwa potrwa sześć miesięcy, inni żebym lepiej dał sobie spokój z grą. Byli jednak też tacy, którzy stwierdzali, że dwa miesiące i będę jak nowy. Tego się trzymałem - wspomina Kroczek, który po dwóch miesiącach powraca do "normalnego" funkcjonowania.
- Jeszcze nie mogę złapać piłki czy nią rzucać, ale wracam do treningów. Dalej nie śpię na tym boku, nie wykonuję żadnych siłowych rzeczy, ale z takich banałów mogę sięgnąć ręką po kubek. Dwa tygodnie temu nie mogłem wykonywać jeszcze takich rzeczy - zdradza skrzydłowy, który powoli wchodzi w rytm treningowy.
Od wyjęcia drutów z barku mija już ponad tydzień i sam zawodnik zaskoczony jest zmianą jaką odczuwa. - Jest lepiej niż myślałem, bo jeszcze przez cały poprzedni tydzień czułem te druty w ręce, mimo że wyjęli mi je 25 czerwca. Od tego czasu z dnia na dzień jest spory postęp i myślę, że powinienem wrócić na początek sezonu - kończy 21-latek.