AZS UT-H Radom jednak wystartuje w rozgrywkach?

Działacze radomskiego klubu robią wszystko, aby drużyna wystartowała w rozgrywkach pierwszej ligi. W tym celu zaciągnęli kredyt. Dzięki niemu mają spłacić zobowiązania wobec związku.

Jeszcze na początku lipca wydawało się, że AZS znajduje się w beznadziejnej sytuacji. Po losowaniu terminarza spotkań obu grup pierwszej ligi przez ZPRP okazało się, iż radomskiego klubu zabrakło na liście drużyn.

W ostatnich dniach położenie Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego się poprawiło. Działacze nie próżnują i robią wszystko, aby drużyna wystartowała w nadchodzących rozgrywkach. - W tym celu zaciągnęliśmy prywatny kredyt - informuje wiceprezes Jacek Sobień.

Po spotkaniu z przedstawicielami związku radomianie otrzymali ultimatum - do 23 lipca mają spłacić finansowe zobowiązania. - Złożyliśmy wszystkie wymagane na tym etapie dokumenty. Resztę dołączymy w poniedziałek - mówi działacz.

Akademicki klub zalega za ryczałty sędziowskie. - Ciągnie się to już od trzech sezonów, czyli od momentu, gdy uczelnia zlikwidowała wsparcie dla drużyny. Dług wynosi 19 tysięcy złotych - zapewnia Sobień.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Nasz rozmówca podkreśla, iż wszyscy zawodnicy, występujący do tej pory w barwach AZS-u UT-H, chcą dalej je reprezentować. - Do poważnych rozmów z graczami odnośnie podpisania kontraktów będziemy mogli podejść dopiero wtedy, gdy otrzymają zapewnienie, że wystartujemy w rozgrywkach - zaznacza. - Po bardzo udanym wyniku, osiągniętym w minionym sezonie (czwarte miejsce, najlepsze w historii występów na zapleczu ekstraklasy-przyp.red.), naszych szczypiornistów widzą w swoich składach inne zespoły. Wiem, że trener Roman Trzmiel odbiera codziennie kilka telefonów w tych sprawach - ujawnia wiceprezes.

Na początku przyszłego tygodnia wyjaśni się, czy AZS zagra w I lidze
Na początku przyszłego tygodnia wyjaśni się, czy AZS zagra w I lidze

Już wcześniej wielokrotnie zarówno zawodnicy, jak i szkoleniowiec Akademików podkreślali, że czują się pomijani przez władze miasta. - Przydałoby się większe wsparcie. Musimy troszczyć się sami o siebie, podczas gdy przedstawiciele innych dyscyplin zespołowych znajdują się w zdecydowanie lepszym położeniu - zwracali uwagę.

Źródło artykułu: