Szlagierowe zwycięstwo Śląska- relacja z meczu Śląsk Wrocław - MKS Kalisz

Najciekawsze starcie 5. kolejki 1 ligi w grupie B bez niespodzianki. Śląsk Wrocław Handball Team wyraźnie pokonał u siebie MKS Kalisz 33:21 (13:10). Jak dotąd wrocławianie pozostają niepokonaną ekipą.

Przez pierwsze 10 min odważnie zagrali goście z Kalisza. Można powiedzieć, że zaskoczyli wrocławian i już na początku prowadzili 2:0. W miarę upływu czasu walka stawała się coraz bardziej wyrównana. Bardzo dobrze w bramce spisywał się Tymon Trojański . Za jego sprawą po dziesięciu minutach szczypiorniści MKS Kalisz odskoczyli na 6:3. Wtedy trener Śląska, Aleksander Malinowski zaryzykował grę w osłabieniu bez bramkarza. Niestety ryzyko tym razem się nie opłaciło. Jego podopieczni skonstruowali ciekawą akcję, lecz Bartosz Wróblewski przegrał pojedynek sam na sam z Trojańskim. Dodatkowo WKS raził nieskutecznością. 

Obie drużyny prezentowały twardą obronę. Śląsk znowu nerwowo oraz zbyt czytelnie rozgrywał piłkę w ataku. Brakowało właściwego tempa i konsekwencji. Wciąż doskonałe interwencje w bramce pokazywał wspomniany już Trojański. W 19. minucie najpierw z drugiej linii "wyciągnął" precyzyjny rzut Macieja Ścigaja, następnie przy kontrataku Śląska wyszedł zwycięsko w starciu z Kamilem Herudzińskim. Niemoc po kilku minutach bez zdobytej bramki przełamał w szybkim ataku Arkadiusz Miszka.

I nagle sytuacja nieco się odwróciła. Trzy udane szybkie ataki WKS-u, możliwe dzięki solidnie ustawionej obronie, powodują, że na tablicy wyników w 22. minucie pojawił się remis 6:6. Na prowadzenie, bądź co bądź, pierwsze w meczu wyprowadził Śląsk doświadczony Miszka (8:7). Odczytał on intencje rywali, przechwycił piłkę i rzucił bramkę z kontrataku. Chwilę później zdobył efektowną bramkę wkrętką ze skrzydła i wrocławianie mieli już dwa "oczka" przewagi.

W 25. minucie na ławkę kar po raz drugi trafił Herudzińki. 15 sekund później dołączył do niego Ścigaj za faul na obrotowym i Śląsk grał w podwójnym. Mimo wszystko zdobył nawet w tak trudnej sytuacji bramkę (strzelcem Rafał Krupa) i skończył osłabienie z wynikiem 10:10. Końcówka pierwszej połowy to straty w ataku u kaliszan, a także niepotrzebny pośpiech. Wobec tego WKS zbudował przed przerwą przewagę 3 trafień -13:10.

MKS Kalisz rozpoczął drugą połowę od mocnego uderzenia, zdobywając dwie bramki z rzędu, przy żadnej ze strony gospodarzy. Chwilę później to Śląsk zmobilizował się i dorzucił dwa trafienia (15:12). Obie ekipy grały zrywami, popełniając proste błędy, by za chwilę popisać się zagraniami najwyższej klasy. Mocnym punktem gospodarzy okazał się leworęczny rozgrywający Maciej Ścigaj. W drużynie gości ciężar gry rozkładał się zaś na kilku graczy. Naprzeciwko swoich byłych kolegów wystąpili Damian Krzywda oraz Grzegorz Celek.

MKS Kalisz cały czas trzymał kontakt pozwalając na 1-2 bramki przewagi. Po 11. minutach drugiej części spotkania wynik 17:15 zapowiadał jeszcze emocje i rozstrzygnięcie dopiero w końcówce. Na kwadrans przed końcem kaliszanie musieli radzić sobie w czterech w polu z powodu podwójnego osłabienia. Wrocławianie nie przepuścili takiej okazji do zwiększenia swojej przewagi. Odskoczyli na 5 bramek. Dodatkowym ich atutem okazała sę szeroka ławka rezerwowych. Na parkiecie pojawili się Łukasz Nowak oraz Bartłomiej Koprowski. Coraz lepiej w bramce gospodarzy spisywał się natomiast Marcin Schodowski.

W tym momencie szczypiorniści MKS-u jakby przygaśli. Widząc coraz lepiej prezentujący się Śląsk, zaczęli upraszczać grę, atakować pasywnie i wybierać złe rozwiązania taktyczne. W 48. minucie, przy wyniku 23:17 o czas poprosił kaliski trener Bruno Budrewicz. To zmobilizowało gości, którzy cały czas walecznie podchodzili do każdej akcji. Doświadczeni wrocławscy gracze nie pozwolili jednak roztrwonić przewagi i wykorzystywali konsekwentnie swoje atuty.

Na wysokim poziomie wciąż grał Miszka, do kontrataku szybko wybiegał Herudziński. Zespół z Kalisza w końcówce spotkania nie miał czym tak naprawdę zaskoczyć rywali. Zastosował indywidualne krycie, ale z tym rozwiązaniem wrocławianie poradzili sobie bez problemu. Zdecydowanie najsilniejszą ich stroną okazały się kontrataki. W ostatnich minutach podopieczni Aleksandra Malinowskiego urządzili sobie festiwal bramkowy i dobili przeciwników, zwyciężając ostatecznie wysoko, bo aż 33:21.

Śląsk Wrocław - MKS Kalisz 33:21 (13:10)
Śląsk

: Schodowski, Philippe, Krupa 3, Płonka 1, Kryński 1, Herudziński 4, Baran 1, Koprowski 2, Jarowicz 4, Miszka 6, Nowak 2, Wróblewski 2, Ścigaj 7

Kalisz: Trojański, Adamski, Krekora, Tomczak 7, Gomułka 2, Piekarski 1, Kuśnierczyk 1, Sieg 3, Salamon, Bożek 5, Klara, Celek, Krzywda 2

Sędziowie: Mariusz Kałużny, Tomasz Kondziela

Widzów: 200

Komentarze (6)
avatar
Maciej Rajfur
14.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Było więcej niż 200 osób, czyli pojemność hali AWF-u, ale piszemy liczbę z protokołu, co sugeruje, że był komplet lub więcej. Zgadzam się z opinią, że jakby mecze Śląsk rozgrywał w Orbicie przy Czytaj całość
avatar
GdzieTeSzampanyIdeser
13.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wrocław jest w zasięgu Kalisza... Czekamy na rewanż z naszym pełnym składem :) 
slaSh
13.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ktos pisal ze slask zasluguje na ekstraklase bo mnostwo ludzi chodzi...:) 
fiukan
13.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Arek Miszka i cała ekipa. 
avatar
Wojciech Tadla
13.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
gdzie osadczuk ?