- Dziewczyny rozpoczęły fatalnie turniej. Widać było, że są spięte, zestresowane. Jakby sława przeciwnika ich przygniatała. Okazało się, że niepotrzebnie, bo z rywalkami można było powalczyć - powiedział prezes zespołu Andrzej Wilczek.
- Odstajemy pod każdym względem. Począwszy od finansów na aspekcie sportowym kończąc. Jedynie w sferze organizacji nie możemy mieć kompleksów. Byłem urzeczony, gdy na parkiecie pojawiła się pięćdziesiątka 5-6 letnich dzieciaków, które już trenują handball. My również musimy stawiać na młodzież. Tymczasem gdzie nam do nich. Wracamy do Lublina na tarczy. Liczymy na występy w pucharze EHF. Nie ma się co poddawać. Nie wiadomo z kim będziemy grali. Są słabsi przeciwnicy, są i mocniejsi. Przecież nawet Brasov trafił do pucharu EHF, a grają tam zawodniczki, które miesięcznie kasują po sześć tysięcy Euro - dodaje prezes Wilczek.