Sądeczanki przegrały 27:29, ale nikt nie będzie miał do nich pretensji, bo nawiązały równorzędną walkę z utytułowanym rywalem i były bliskie sprawienia niespodzianki. Na minutę przed końcową syreną przegrywały już tylko jedną bramką.
- Nie miałyśmy absolutnie nic do stracenia. Pokazałyśmy charakter i nie zawiodłyśmy kibiców. Zrobiłyśmy co mogłyśmy i jestem zadowolona, również ze swojej postawy. W poprzednim meczu nie było za ciekawie, ale udało się poprawić pewnie niedociągnięcia - powiedziała Marta Wawrzynkowska.
Postawa bramkarek była jedną z przeszkód, na które natrafił MKS Lublin w Nowym Sączu. Podstawowa zawodniczka, stojąca między słupkami Olimpii-Beskidu nie weszła dobrze w mecz i po kilku minutach została zmieniona przez 17-letnią Aleksandrę Sach.
- Cieszę się, że w momencie gdy mi nie idzie, godnie zastępuje mnie młodsza koleżanka. Dobrze, że można na kogoś w takiej sytuacji liczyć - stwierdziła zawodniczka Olimpii. Skuteczność ataków mistrzyń Polski obniżał też inny aspekt. - Dziewczyny zagrały super w obronie i dzięki temu mogłam im też pomóc. Koleżanki podnosiły ręce i miałam czytelne rzuty. Cały mecz uważam za bardzo dobry. Doświadczenie rywalek i szersza kadra zaważyły o ich wygranej - zakończyła Wawrzynkowska.