Marta Wawrzynkowska: Nie miałyśmy nic do stracenia

Olimpia-Beskid Nowy Sącz po wpadce ze Startem Elbląg, powróciła do swojego stylu gry, charakteryzującego się ambitną walką do samego końca. Na MKS Lublin było to za mało.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Sądeczanki przegrały 27:29, ale nikt nie będzie miał do nich pretensji, bo nawiązały równorzędną walkę z utytułowanym rywalem i były bliskie sprawienia niespodzianki. Na minutę przed końcową syreną przegrywały już tylko jedną bramką.

- Nie miałyśmy absolutnie nic do stracenia. Pokazałyśmy charakter i nie zawiodłyśmy kibiców. Zrobiłyśmy co mogłyśmy i jestem zadowolona, również ze swojej postawy. W poprzednim meczu nie było za ciekawie, ale udało się poprawić pewnie niedociągnięcia - powiedziała Marta Wawrzynkowska.
Postawa bramkarek była jedną z przeszkód, na które natrafił MKS Lublin w Nowym Sączu. Podstawowa zawodniczka, stojąca między słupkami Olimpii-Beskidu nie weszła dobrze w mecz i po kilku minutach została zmieniona przez 17-letnią Aleksandrę Sach.

- Cieszę się, że w momencie gdy mi nie idzie, godnie zastępuje mnie młodsza koleżanka. Dobrze, że można na kogoś w takiej sytuacji liczyć - stwierdziła zawodniczka Olimpii. Skuteczność ataków mistrzyń Polski obniżał też inny aspekt. - Dziewczyny zagrały super w obronie i dzięki temu mogłam im też pomóc. Koleżanki podnosiły ręce i miałam czytelne rzuty. Cały mecz uważam za bardzo dobry. Doświadczenie rywalek i szersza kadra zaważyły o ich wygranej - zakończyła Wawrzynkowska.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Nowy Sącz znów gorący - relacja z meczu Olimpia-Beskid Nowy Sącz - MKS Lublin

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×