Faworytem środowej rywalizacji dwóch akademickich klubów byli przemyślanie, którzy przed niespełna dwoma tygodniami wygrali bezpośredni pojedynek różnicą siedmiu bramek (31:24). Wówczas podopieczni duetu Przemysław Korobczak - Piotr Kroczek całkowicie zdominowali rywali, nie pozostawiając beniaminkowi pierwszoligowych parkietów żadnych złudzeń. Przed środowym starciem w krajowym pucharze lublinianie jak mantrę powtarzali jednak: - Puchary rządzą się swoimi prawami i postaramy się o niespodziankę.
Podopieczni Mieczysława Grandy starcie z przemyskim rywalem rozpoczęli odważnie, nie pozwalając przeciwnikowi na rozwinięcie skrzydeł. Do 20. minuty gra toczona byłą bramka za bramkę, potem jednak goście zdołali odskoczyć na kilka bramek przewagi. - Z remisu 7:7 zrobiło się nagle pięciobramkowe prowadzenie zespołu z Przemyśla i musieliśmy gonić wynik - relacjonował Tomasz Lewtak. Jeszcze przed przerwą AZS UMCS odrobił dwie bramki straty i do drugiej części zawodów przystępował z optymizmem.
Po zmianie stron przemyślanie utrzymywali jedno- lub dwubramkowe prowadzenie. Lublinianie nie rezygnowali jednak z walki o korzystny rezultat. - Przemyśl cały czas wygrywał, ale ten wynik był bardzo na styku i do końca było trochę nerwowości - dodaje Lewtak. I rzeczywiście, losy rywalizacji rozstrzygnęły się dopiero na dwadzieścia sekund przed końcową syreną.
- AZS wygrywał tylko jedną bramką. Rywale mieli piłkę i wykorzystali tę szansę, ustalając wynik meczu - podsumował Lewtak. Jego drużyna pokazała się jednak z dobrej strony, co pozwala mieć nadzieję, iż Akademicy wkrótce rozpoczną marsz w górę ligowej tabeli. Przemyska ekipa w kolejnej fazie krajowego pucharu zmierzy się natomiast z jednym z klubów PGNiG Superligi.
AZS UMCS Lublin - AZS Przemyśl 30:32 (12:15)