Gwardia Opole poznała siłę kieleckiego muru

W pojedynku inaugurującym 11. kolejkę PGNiG Superligi mężczyzn beniaminek ani przez chwilę nie zagroził obecnym mistrzom Polski. Gracze Vive Targów dali opolanom prawdziwą lekcję gry w defensywie.

Środowe spotkanie było w Opolu traktowane jako spektakl z udziałem największych gwiazd światowego szczypiorniaka. Przyjazd podopiecznych Bogdana Wenty ściągnął na trybuny ludzi z całego województwa. - Ten mecz możemy rozpatrywać w kategoriach święta sportu, jakie miało miejsce w naszym mieście. Przyjechał zespół z europejskiej czołówki i ta licznie zgromadzona publiczność przybyła między innymi dlatego, żeby zobaczyć Vive, które na co dzień można oglądać w telewizji - powiedział na samym początku konferencji prasowej Marek Jagielski, trener Gwardii.

Możliwość zmierzenia się z 3. zespołem ostatniej edycji Ligi Mistrzów była dla beniaminka prawdziwym rarytasem. Vive Targi Kielce przybyły z kolei na Opolszczyznę po kolejne dwa ligowe punkty, a starcie z gwardzistami mogli potraktować jako rozgrzewkę przed dużo ważniejszym bojem pucharowym w Dunkierce (sobota, godz. 18:00). - Wyszliśmy bardzo skoncentrowani i zagraliśmy bardzo dobrze w obronie. Z tego poszły dość łatwe bramki z kontry, którymi wypracowaliśmy sobie przewagę. W drugiej połowie troszeczkę się rozluźniliśmy, ale ogólnie wszystko oceniam bardzo pozytywnie - skomentował Sławomir Szmal.

Manuel Strlek był najlepszym strzelcem swojego zespołu w meczu z Gwardią. Chorwat zakończył zawody z dorobkiem 6 bramek.
Manuel Strlek był najlepszym strzelcem swojego zespołu w meczu z Gwardią. Chorwat zakończył zawody z dorobkiem 6 bramek.

Przyjezdni ostatecznie zwyciężyli 35:20. Losy widowiska były już jednak rozstrzygnięte po pierwszej połowie. Po 30 minutach faworyt prowadził aż 19:7. - Kielczanie pokazali swój wspaniały styl i spokój. Te elementy zaważyły na końcowym wyniku. Walczyliśmy do końca, przez większość meczu dość ostro, jednak nie daliśmy rady takiemu przeciwnikowi - oznajmił golkiper gospodarzy Sławomir Donosewicz.

- Chcieliśmy jak najdłużej utrzymywać dystans, natomiast nie udało się to zbyt długo dzięki bardzo dobrej postawie rywala w obronie. W drugiej połowie zawodnicy Vive nie utrzymywali tempa gry z prostych przyczyn. Mają ważniejsze sprawy na głowie, dlatego chcieli przez nią przejść bez żadnych kontuzji. Dzięki temu trochę się odbiliśmy. Walczyliśmy, nie udało się, ale kibice nam podziękowali, więc chyba nie było najgorzej - zakończył Jagielski.

Obie ekipy powrócą do rozgrywek ligowych w następny weekend. Gwardię czeka wówczas arcyważny pojedynek u siebie z Zagłębiem Lubin (7 grudnia, godz. 18:00), zaś Vive Targi udadzą się do Zabrza na konfrontację z miejscowym Górnikiem (8 grudnia, godz. 17:30).

Komentarze (0)