Początek sobotniego meczu był niezwykle wyrównany. Gospodarze postawili ekipie Rafała Białego bardzo trudne warunki i wydawało się, że spotkanie przez pełne sześćdziesiąt minut toczyć będzie się na ostrzu noża. Legionowianom koncentracji wystarczyło jednak tylko na kwadrans. Po piętnastu minutach KPR spuścił z tonu, a rywale wrzucili wyższy bieg, błyskawicznie odjeżdżając beniaminkowi na kilka bramek.
- Rywale chyba początkowo myśleli, że czeka ich łatwy mecz. Okazało się jednak, że wcale tak nie będzie i jesteśmy w stanie się im postawić. Dopiero po kwadransie się rozkręcili, złapali odpowiedni rytm, zaczęli grać agresywnie, a my się pogubiliśmy. Pogoń nasze błędy wykorzystała bezlitośnie - relacjonuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl rozgrywający KPR-u, Tomasz Pomiankiewicz.
Drugą połowę legionowianie rozpoczęli identycznie, jak pierwszą, przez dłuższy czas prowadząc ze szczecinianami zaciętą wymianę ciosów. Strat zmniejszyć się jednak nie udało. - Po przerwie zaczęliśmy spokojnie. Graliśmy swoje, dokładnie tak, jak powinniśmy, a rywale trochę uspokoili się wysokim prowadzeniem. Szkoda, że nie utrzymaliśmy tego rytmu do końca - mówi rozgrywający ekipy beniaminka.
KPR przegrał różnicą dziewięciu trafień. Sam Pomiankiewicz na listę strzelców wpisał się pięć razy, będąc w zespole gospodarzy jedną z wyróżniających się postaci. - Te bramki to dorobek całej drużyny - zaznacza jednak. Zarówno on, jak i cały zespół, przed szansę na rehabilitację staną za tydzień, gdy na Mazowsze zawita PGE Stal Mielec. - Wierzymy w sukces i będziemy walczyć o zwycięstwo. Inaczej nie byłoby sensu wychodzić na parkiet - kończy nasz rozmówca.