- Przed nami jeszcze dwa spotkania w tym roku i śmiem twierdzić, że przynajmniej pierwsze z nich, w Opolu, jest w zasięgu naszej drużyny. Należy tam pojechać i powalczyć. Co nie udało się w derbach z Chrobrym, może uda się w miniderbach z Opolem, bo to przecież też niedaleko - mówił przed sobotnim meczem szkoleniowiec Zagłębia, Jerzy Szafraniec. Miedziowi na parkiecie Gwardzistów stawili się w bojowych nastrojach, choć w pierwszych minutach rywalizacji zmuszeni byli gonić rywala.
Opolanie mecz zaczęli bowiem bardzo dobrze, po kilku minutach prowadząc już 4:1. Popłoch w szeregach defensywy lubinian siał Remigiusz Lasoń, w składzie Zagłębia widoczny był natomiast brak kontuzjowanego Mikołaja Szymyślika. Sporo kłopotów podopiecznym trenera Szafrańca sprawiło też wyłączenie z gry Dawida Przysieka, jednak mimo to Miedziowi jeszcze przed przerwą odrobili straty. W końcówce meczu Zagłębie przechyliło szalę zwycięstwa na swą korzyść, wygraną pieczętując za sprawą Michała Stankiewicza.
Od czasu zmiany trenera Miedziowi zyskali zupełnie nową twarz, dzięki czemu z czterech ostatnich meczów wygrali trzy, wydostając się ze strefy spadkowej i po 12 kolejkach zrównując się punktami z zamykającym ósemkę MMTS-em Kwidzyn. Z beznadziejnego wręcz położenia lubinianie w krótkim okresie zdołali się podnieść i wysłać jasny komunikat - Nie rezygnujemy z walki o play-offy.
Miejsce w pierwszej ósemce rozgrywek to na chwilę obecną główny cel zespołu z Dolnego Śląska. Dlatego też komplet punktów wywalczonych w Opolu był dla Miedziowych tak istotny. - Musimy zbierać punkty po to, by zagrać w play-offach. Po porażce w Głogowie, na parkiecie w Opolu musieliśmy dać z siebie po prostu wszystko - mówił Wojciech Gumiński. Lubinianie punktów poszukają także w kolejnym meczu, w którym zmierzą się z Górnikiem Zabrze. W starciu z Trójkolorowymi o komplet oczek będzie jednak o wiele trudniej.