Brak nazwiska 30-letniego skrzydłowego na liście zawodników powołanych na mistrzostwa Europy w Danii wywołał spore zaskoczenie w całym świecie polskiego szczypiorniaka. Będący, wydawało się, pewniakiem w kadrze Michaela Bieglera Kuchczyński nie znalazł jednak uznania w oczach selekcjonera i na kilka dni przed wylotem reprezentacji do Danii powrócił do domu. Niemiec na czempionat Starego Kontynentu zdecydował się zabrać duet Robert Orzechowski - Jakub Łucak.
Decyzja Bieglera poważnie zdziwiła klubowego trenera skrzydłowego, Patrika Liljestranda. - Byłem nawet bardzo zaskoczony tą informacją, ponieważ widziałem występy Patryka podczas meczów eliminacyjnych i w tych meczach, które oglądałem, grał bardzo dużo - wspomina szwedzki szkoleniowiec Górnika.
Liljestranda nie cieszy jednak fakt, że już wkrótce Kuchczyński powróci do treningów pod jego wodzą w klubie. - Patryk chciał grać na ME, to przecież normalne dla każdego sportowca, więc nie ma się co dziwić, że jest rozczarowany i zawiedziony. W życiu zawodników dochodzi jednak właśnie do takich sytuacji i tylko od nich zależy co z tym zrobią - czy będą chcieli rewanżu, czy będą zrozpaczeni płakać - dodaje Szwed.
Trener Górnika liczy, że decyzja niemieckiego trenera wyzwoli w Kuchczyńskim sportową złość i ten już wkrótce zechce udowodnić swą przydatność dla reprezentacji. - Mam nadzieję, że Patryk wróci do Zabrza i będzie chciał udowodnić trenerowi Bieglerowi, że to była zła decyzja - kończy Liljestrand.