Za kadencji niemieckiego szkoleniowca rozgrywający PGE Stali Mielec w drużynie narodowej pojawił się po raz pierwszy. Wcześniej selekcjoner stawiał na innych, a teraz swojej szansy doczekał się brązowy medalista mistrzostw świata w Chorwacji.
- Gliński to doświadczony zawodnik. Na parkiecie jest odważny i nie boi się wchodzić tam, gdzie trzeba. Nawet, gdy boli. Na zgrupowaniu jest z nami po raz pierwszy, ale obserwowany był przez nas cały czas - wyjaśnia Biegler w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
30-latek w kadrze zastąpił kontuzjowanego Tomasza Rosińskiego i dziś jest jednym z poważniejszych kandydatów do wyjazdu na finały mistrzostw Europy. Pewne miejsce w drużynie narodowej mają Bartłomiej Jaszka i Mariusz Jurkiewicz. Ten ostatni z powodzeniem grać może jednak też na lewej stronie rozegrania, stąd niewykluczone, że selekcjoner w związku z tym postawi na jeszcze jednego zawodnika występującego na środku drugiej linii.
Powołanie Glińskiego pokazuje, że Biegler wciąż nie jest przekonany do tego, czy Piotr Masłowski oraz Maciej Pilitowski już teraz reprezentują poziom kwalifikujący ich do występu w największych reprezentacyjnych imprezach. Pierwszego z nich w ogóle w Pruszkowie nie ma. - Ciągle go obserwujemy. Należy do naszej szerokiej kadry - zaznacza jednak selekcjoner.
Obecność doświadczonego zawodnika na zgrupowaniu to także zabezpieczenie na wypadek urazu jednego z podstawowych rozgrywających. Istotne dla selekcjonera było z pewnością to, że w momencie konieczności zgłoszenia szerokiej kadry na duński turniej wciąż niepewna była sytuacja zdrowotna Jurkiewicza.
Jak na powołanie zareagował sam zainteresowany? - Dowiedziałem się o tym na tydzień przed wyjazdem do Pruszkowa. Nie ukrywam, że to było dla mnie duże zaskoczenie, bo wcześniej nie byłem na żadnym zgrupowaniu za kadencji Bieglera - przyznaje Gliński. O tym, czy ostatecznie znajdzie się w ścisłej kadrze na duński czempionat, dowiemy się za nieco ponad dwa tygodnie.
W mojej ocenie Gliński może wyróżniać się Czytaj całość