Dobre przetarcie Olimpii Piekary Śląskie przed Viretem

Sobotni mecz Viretu CMC Zawiercie z Olimpią Piekary Śląskie zapowiada się niezwykle interesująco. Piekarzanie, po wysokim triumfie w minionym tygodniu, do starcia przystąpią w świetnych nastrojach.

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Drużyna trenera Sławomira Szenkela w 17. kolejce I ligi mężczyzn gr. B rozgromiła na własnym parkiecie AZS UMCS Lublin. Zamykający tabelę beniaminek w żadnym elemencie nie był w stanie dorównać ekipie z Górnego Śląska i na Lubelszczyznę wrócił z bagażem dwudziestu dwóch bramek. Po meczu z gry swoich podopiecznych bardzo zadowolony był trener Szenkel.

- Chłopcy zagrali bardzo solidnie. Mecz ułożył się po naszej po myśli od samego początku, goście pierwszą bramkę rzucili dopiero w 7. minucie. Do przerwy było już 21:7, więc tak naprawdę wszystko było już rozstrzygnięte - mówi. Dzięki zwycięstwu Olimpia utrzymała 6. lokatę i do podium nadal traci zaledwie dwa punkty. - Cieszę się, że wygraliśmy, dzięki temu utrzymujemy się w tej ligowej czołówce - dodaje Szenkel.

Olimpijczycy w starciu z lubelskimi Akademikami o wiele lepiej wywiązali się z roli faworyta, niż w rozegranym tydzień wcześniej meczu z ŚKPR-em Świdnica. Wówczas po zaciętym boju piekarzanie wygrali 31:29, zwycięstwo pieczętując dopiero w ostatnich minutach rywalizacji. Trener Szenkel zwraca jednak uwagę na to, że świdniczanie pokazali się wtedy z bardzo dobrej strony. - Już wtedy było widać, że ich forma zwyżkuje. ŚKPR u nas zagrał fajne zawody, ale nikt tego nie doceniał do momentu, kiedy tydzień później pokonał u siebie Viret - stwierdza trener Olimpii.

To właśnie ze wspomnianym Viretem CMC Zawiercie przyjdzie zmierzyć się drużynie trenera Szenkela w sobotnie popołudnie. Piekarzan czeka trudne zadanie, na parkiecie w Zawierciu chcą jednak wziąć rewanż za nieznaczną porażkę w pierwszej rundzie. Wówczas Viret wygrał w Piekarach Śl. 30:29. - Na pewno to będzie zupełnie inne spotkanie niż to z zespołem z Lublina, zdecydowanie trudniejsze i zdecydowanie bardziej zacięte. Podejmiemy walkę i zobaczymy jak to wyjdzie - kończy Szenkel.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×