Ekipa znad Wisły w europejskich pucharach gra po raz czwarty z rzędu. Dwa ostatnie starty w Challenge Cup - jeszcze za kadencji Marcina Kurowskiego - kończyły się dla puławian klęską, zespół swoją międzynarodową przygodę kończył bowiem już na pierwszej przeszkodzie. W tym sezonie ma być znacznie lepiej. - Naszym celem jest awans do finału - zapowiadali jeszcze przed startem rozgrywek włodarze puławskiego klubu.
Premierowy krok do realizacji założeń ekipa Kowalczyka zrobiła jesienią. Rywalizacja z Ozel Idare SK była dla polskiej drużyny spacerkiem, już w pierwszym meczu szczypiorniści znad Wisły zbudowali sobie bowiem nad Turkami piętnastobramkową przewagę. Rewanż tak udany nie był. Ze względu na gigantyczną zaliczkę pełnej koncentracji na parkiecie zabrakło i w sumie puławianie rzucili o cztery bramki więcej od rywala.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Teraz podopieczni Kowalczyka wracają nad Bosfor, by walczyć z Niluferem. Ich najbliższy przeciwnik w poprzedniej rundzie wyeliminował ekipę JMS Hurry-Up. Turcy w obronie preferują agresywne strefy, a ich atutem są warunki fizyczne. Groźni dla puławian będą zwłaszcza potężni Serbowie Boris Grk oraz Borko Djordjević, który w przeszłości z powodzeniem grał z Vardarem Skopje i Partizanem Belgrad w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Przed starciem z egzotycznym rywalem polski zespół ma drobne problemy kadrowe. W meczu z Zagłębiem Lubin palec wybił Maciej Stęczniewski, a od pewnego czasu problemy ze stopą ma Jan Sobol. Wszyscy pozostali kluczowi gracze są w pełni sił. Brak zwycięstwa byłby więc niespodzianką sporej miary.
Nilufer Belediyespor - KS Azoty Puławy / 15.02.2014 godz. 13:00
Błagam zostawcie Kowala tam w Turcji niech talibów trenuje