Głową w rumuński mur - relacja z meczu Górnik Zabrze - HC Odorheiu Secuiesc

Zawodnicy Górnika Zabrze muszą przygotować się na ciężką przeprawę w rewanżu w Rumunii, jeśli myślą o awansie do ćwierćfinału Challenge Cup. W pierwszym meczu przy Wolności śląska ekipa... przegrała.

Szczypiorniści Górnika Zabrze niemiłosiernie męczyli się w meczu 1/8 finału Challenge Cup z HC Odorheiu Secuiesc. Rumuńska ekipa nadspodziewanie wysoko zawiesiła gospodarzom poprzeczkę i wróciła do kraju z niezłym wynikiem przed rewanżem.

Mecz zabrzanom nie układał się od samego początku. W pierwszej połowie począwszy od stanu 0:1 Górnik ani razu nie zdołał objąć prowadzenia. Z wielkim trudem drużynie ze Śląska przychodziło też odrabianie strat. Wystarczy wspomnieć, że do remisu doprowadzili rzutem na taśmę tuż przed syreną obwieszczającą przerwę.

W ekipie z Rumunii bardzo dobrze poczynał sobie Lazo Majnov, bezsprzecznie najlepszy zawodnik Odorheiu. Co prawda w obronie nie należał co najmocniejszych punktów, ale był niemal bezbłędny z przodu, za sprawą czego kończył mecz z bilansem dziesięciu rzuconych bramek, z czego aż pięć z rzutów karnych.

Zaporą trudną dla Górnika do przebicia był także golkiper gości Levente Szabo. Zwłaszcza przed przerwą pokazał się on z bardzo dobrej strony m.in. broniąc dwa rzuty karne i kilka groźnych rzutów z dystansu. Tego brakowało drużynie z Zabrza, która w defensywie spisywała się przyzwoicie, a dobrą robotę wykonał dobrze dysponowany Sebastian Kicki.

Wyraźnie górniczej drużynie brakowało jednak armat z przodu. Ani rozgrywający bardzo dobre zawody w ostatnich meczach PGNiG Superligi Mężczyzn Witalij Nat, ani Patryk Kuchczyński, ani Bartłomiej Tomczak, ani Michał Kubisztal, ani Mariusz Jurasik w tym meczu nie czarowali. - Zagraliśmy katastrofę w ofensywie. Z tyłu było dobrze, bo straciliśmy tylko 23 bramki, ale z przodu z tak doświadczonymi zawodnikami powinniśmy rzucić z sześć bramek więcej - przyznaje "Józek".

Jasnym punktem na nie wypełnionych do końca trybunach hali przy Wolności była grupa kibiców z Secuiesc. Pojawili się oni w Zabrzu dziewięcioosobową grupą i przez całe spotkanie prowadzili głośny doping w asyście dwóch megafonów i bębnów.

Patrząc nie tylko na wynik, ale przebieg spotkania trudno spodziewać się, by Górnika w rewanżu czekała łatwa przeprawa. Żeby myśleć o awansie zabrzańska drużyna musi zdecydowanie poprawić grę w ofensywie i jeszcze bardziej zewrzeć szeregi w obronie. W przeciwnym wypadku o ćwierćfinale Trójkolorowi będą mogli jedynie pomarzyć...

Górnik Zabrze - HC Odorheiu Secuiesc 22:23 (9:9)

Górnik: Kornecki, Kicki - Niedośpiał 1, Nat 1, Mokrzki 1, Stodtko 5, Kuchczyński 3, Kubisztal 1, Jurasik 5, Bushkou 1, Tomczak 3, Twardo, Kandora 1, Piątek.

Odorheiu: Szabo - Vlad, Feuchtmann 1, Mihalcea 6, Sipos 1, Talas, Orban, Blecić, Campan, Kuzmanoski 3, Ferenczi, Irimescu, Majnov 10, Onyeejekwe 2.

Kary
: Zabrze 14 min., Odorheiu 12 min.

Widzów: 700.

Źródło artykułu: