Sensacja wisiała w powietrzu. Industria musiała wyrwać wygraną w Gdańsku

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

PGE Wybrzeże Gdańsk prowadziło z Industrią Kielce różnicą sześciu bramek, a od 2. do 50. minuty goście nie mogli wyjść na choćby jednobramkową przewagę. W końcówce za sprawą skutecznego Tomasza Gębali szczypiorniści z Kielc wyrwali jednak zwycięstwo.

Tradycyjnie, gdy Industria Kielce przyjeżdża do jakiegokolwiek innego miasta w Polsce niż Płock, faworyt meczu jest jeden. PGE Wybrzeże Gdańsk nie miało nic do stracenia i od samego początku gospodarze, którzy podejmowali Industrię w Ergo Arenie grali bez kompleksów. To mogło się podobać.

Jeszcze w 7 minucie, gdy bramkę dla kielczan zdobył Theo Monar na tablicy wyników widniał remis 4:4 i nieoczekiwanie swój koncert rozpoczęli podopieczni Patryka Rombla! W PGE Wybrzeżu bezbłędnie rzuty karne wykonywał Mikołaj Czapliński, a duże problemy kieleckiej defensywie sprawiał Jakub Będzikowski. Po bramce reprezentanta Polski, w 17 minucie było 12:6!

Taka przewaga utrzymywała się do 21 minuty, kiedy to doskonale od tej pory grające PGE Wybrzeże Gdańsk stanęło w ofensywie. Gdyby nie postawa Mateusza Zembrzyckiego, Industria wyszłaby jeszcze przed przerwą na prowadzenie. Wysoka przewaga gdańszczan i tak stopniała, a gdy do pustej bramki w 28 minucie trafił Michał Olejniczak, było 14:13. Gdańszczanie nie pozwolili jednak na to, by zaprzepaścić szansę na wygranie I połowy. Wynik do przerwy - 15:13 ustalił Jianjie Zhang i do szatni obie drużyny schodziły przy dwubramkowym prowadzeniu gospodarzy.

Można było spodziewać się tego, że Industria po zmianie stron błyskawicznie zdobędzie inicjatywę na boisku i wyjdzie na prowadzenie, jednak tak nie było. Świetne wejście w drugą połowę miał Kornel Poźniak, który wszedł pomiędzy słupki i obronił trzy pierwsze piłki. PGE Wybrzeże radziło sobie w tym czasie w ataku i gdy trafił Marcin Pepliński, w 34 minucie było już 17:14. Gdy dwa rzuty karne wykorzystał Czapliński, w 38 minucie było już 20:15, a pięciobramkowe prowadzenie gospodarzy utrzymywało się do 42 minuty.

Gdańszczanie zaczęli jednak popełniać głupie błędy, a do tego złapała dwie kary z rzędu i błyskawicznie Industria zmniejszała straty. Gdy w 46 minucie trafił Benoit Kounkoud, był już remis 22:22.

I ponownie, gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Industria zacznie budować przewagę, dwie bramki z rzędu rzucił Czapliński, a do tego Poźniak obronił kolejny rzut karny. Industria wciąż nie potrafiła wyjść na prowadzenie i przy stanie 25:25, na 9 minut przed ostatnią syreną Krzysztof Lijewski poprosił o czas. Po chwili Tomasz Gębala wyprowadził swój zespół na upragnione prowadzenie - pierwsze od stanu 1:2.

Właśnie Gębala był bohaterem kolejnych akcji, gdyż podczas gry w osłabieniu rzucił dwie bramki dla swojej drużyny. Do końca obie drużyny miały problem ze zdobywaniem bramek, co było po myśli gości, którzy ostatecznie wygrali 29:27. Od ostatniej przegranej z innym zespołem niż Orlen Wisła, która miała miejsce w maju 2011 roku, nie było wielu meczów, w których ktoś tak bardzo postraszył kielczan w Orlen Superlidze.

PGE Wybrzeże Gdańsk - Industria Kielce 27:29 (15:13)

PGE Wybrzeże: Zembrzycki (7/19 - 37%), Poźniak (8/22 - 36%) - Czapliński 9, Będzikowski 4, Papina 4, Niedzielenko 3, Zhang 2, Pepliński 2, Domagała 2, Peret 1, Stanescu, Zmavc, Siekierka, Góralski, Kiejdo
Karne: 8/8.
Kary: 8 min. (Zmavc, Pepliński - po 4 min.).

Industria Kielce: Mestić (0/10 - 0%), Cordalija (5/20 - 25%) - Gębala 7, Karalek 4, Olejniczak 3, Wiaderny 3, A.Dujshebaev 3, Kounkoud 3, Karacić 2, Surgiel 2, Monar 1, Rogulski 1 oraz Osuch.
Karne: 2/6.
Kary: 12 min. (Monar, Rogulski, Kounkoud - po 4 min.)

Źródło artykułu: WP SportoweFakty