Gracze ŚKPR-u Świdnica w szoku po nieprawdopodobnej końcówce meczu w Przemyślu

- Gospodarze zachowali się nieodpowiedzialnie, ale to nie nasze zmartwienie - mówi skrzydłowy ŚKPR-u Kamil Rogaczewski. Jego zespół w nieprawdopodobnych okolicznościach wywiózł punkt z Przemyśla.

Przemysław Grzyb
Przemysław Grzyb

Mecz AZS-u Przemyśl z ŚKPR-em Świdnica zakończył się remisem 30:30. Goście z Dolnego Śląska zdobyli wyrównującą bramkę niemal równo z końcową syreną. W ostatnich fragmentach dopisało im szczęście, ale też nagrodzona została ich olbrzymia determinacja.

Jeszcze na sześćdziesiąt sekund przed końcem spotkania gospodarze prowadzili 30:28. Bramkę kontaktową rzucił najskuteczniejszy w świdnickiej drużynie Kamil Rogaczewski. Przy stanie 30:29 o czas poprosili szkoleniowcy gospodarzy. Po powrocie na parkiet okazało się, że w ferworze emocji na parkiecie pojawiło się aż ośmiu graczy AZS-u. Sędziowie ukarali nadliczbowego zawodnika karą dwóch minut i przyznali piłkę świdniczanom. Na piętnaście sekund przed końcem o czas poprosił opiekun ŚKPR-u. Zaplanowana akcja nie powiodła się. Rzut Władysława Makowiejewa oddany w 59 minucie i 52 sekundzie gry został zablokowany i piłka padła łupem bramkarza AZS-u Pawła Sara.

Uradowany golkiper złapał piłkę i czy to na wiwat, czy też chcąc przelobować wysuniętego bramkarza gości posłał ją w kierunku bramki ŚKPR-u. Refleksem popisał się bramkarz Błażej Potocki. Złapał piłkę i błyskawicznym podaniem niemal przez całą długość boiska uruchomił stojącego na szóstym metrze Krzysztofa Misiejuka. Ten mimo trudnej sytuacji zdołał ją chwycić i mając na plecach rywala oddał celny rzut. Sekundę później rozbrzmiała końcowa syrena. W obozie miejscowych zapanowała konsternacja, a goście odtańczyli szalony taniec radości.
Bramka Krzysztofa Misiejuka w przedostatniej sekundzie gry dała ŚKPR-owi cenny remis w Przemyślu Bramka Krzysztofa Misiejuka w przedostatniej sekundzie gry dała ŚKPR-owi cenny remis w Przemyślu
- To co stało się w końcówce... Pierwszy raz coś takiego widziałem - przyznał po meczu Kamil Rogaczewski. - W ostatniej sytuacji gospodarze zachowali się trochę nieodpowiedzialnie, ale to nie nasze zmartwienie - dodawał przebojowy skrzydłowy, który w sobotę rzucił aż jedenaście bramek. Radości nie krył zdobywca wyrównującego gola Krzysztof Msiejuk. - Dostałem piłkę w ostatniej akcji. Trochę w ekwilibrystyczny sposób, na kontakcie udało mi się trafić. Po prostu euforia! Chociaż okoliczności w jakich ŚKPR wzbogacił się o jedno oczko są niewiarygodne, to zdaniem Misiejuka jego zespół zasłużył na remis. - Wydaje mi się, że remis jest sprawiedliwy. Przynajmniej ten jeden punkt nam się należał - mówił.

Z kolei Rogaczewski podkreślał, że jego zespół łapie właściwy rytm gry i solidnie prezentuje się od kilku spotkań. - Przyjechaliśmy na trudny teren i zdobyliśmy ważny punkt. Był to kolejny dobry mecz, chociaż przydarzyło nam się więcej błędów niż w spotkaniu z Viretem. Musimy popracować nad ich wyeliminowaniem do meczu z Siódemką. Już raz ich zaskoczyliśmy, teraz trzeba o to samo powalczyć na własnym parkiecie - mówi zawodnik Szarych Wilków.

Na przygotowanie do derbów Dolnego Śląska świdniczanie będą mieli aż dziesięć dni, bowiem z uwagi na udział juniorów Miedzi w półfinałach Mistrzostw Polski juniorów spotkanie odbędzie się dopiero w przyszłą środę 26 lutego.

Dla jednych tylko remis, dla drugich aż remis - relacja z meczu AZS Przemyśl - ŚKPR Świdnica

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×