Bez niespodzianki we Wrocławiu - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Olimp Grodków

Lider rozgrywek, Śląsk Wrocław pokonał bez większych problemów Olimp Grodków 30:20 i po 19. kolejkach umocnił się na prowadzeniu rozgrywek.

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur

Pierwsze minuty w wykonaniu Śląska Wrocław okazały się nerwowe. UKS Olimp Grodków rozpoczął odważnie, dwie bramki zdobył szybko po rzutach z drugiej linii, wychodząc na prowadzenie 2:0. Pierwsze dziesięć minut to wyrównań walka, szybkie ataki z obu stron, ale też proste straty. Skutecznymi rzutami z drugiej linii straszył gospodarzy nr 14 z Grodkowa. Na 5:4 w piętnastej minucie z karnego trafił Arkadiusz Miszka, a efektownym lobem z kontrataku popisał się Maciej Ścigaj i wrocławianie prowadzili już 7:4.

W tym fragmencie meczu Olimp jakby stanął. O czas musiał poprosić trener Piotr Mieszkowski. Jego podopieczni po tej przerwie na żądanie wrócili do odważnej i pomysłowej gry. Utrzymywała się wtedy dwubramkowa przewaga Śląska. Gospodarze grali jednak coraz skuteczniej i bliżej swojego poziomu z początku sezonu. Wykonywali zwrotne krzyżówki miedzy sobą i rzucali z wypracowanych pozycji.

Zawodnicy Olimpu odpowiadali trafieniami, ale nie potrafili wykorzystać klarownych sytuacji (m.in. zmarnowany karny w 24. minucie przez Bartosza Żubrowskiego). Śląsk w tym momencie uspokoił swoją grę i mając kilka bramek przewagi, czuł się zdecydowanie pewniej na własnym boisku. Widowiskowe i, co ważniejsze, efektywne rzuty z biegu zaprezentował Łukasz Nowak. Na przerwę gospodarze schodzili, prowadząc pewnie 15:9.

Na drugą część WKS wszedł mocnym akcentem -dwie bramki zdobyte w 30 sekund i prowadzenie już ośmioma trafieniami. Chwilę później pierwszą karę dwóch minut w meczu otrzymał Nowak. Skutecznie dwa rzuty karne wykonał nr 11 z Grodkowa. Nagle Śląsk musiał grać w podwójnym osłabieniu, ponieważ sędziowie na ławkę kar posłali tym razem Bogumiła Barana. Ten okres Olimp wygrał tylko 1:0 i praktycznie nie zmieniło to nic w przebiegu spotkania.

Następnie doszło jednak do dziwnej sytuacji. Gospodarze grając już w komplecie, radzili sobie słabiej, niż w osłabieniu. Tracili piłkę po prostych stratach i w 40. minucie mieli już tylko trzy bramki więcej niż przeciwnicy. To było jednak tylko chwilowe rozkojarzenie. W 45. minucie wrocławianie prowadzili 20:15, ponieważ rywale  nie postawili bowiem wysoko poprzeczki. Grali falami, raz popisując się składnymi, tempowymi atakami, by za chwilę rzucić w sytuacji "sam na sam" obok bramki Marcina Schodowskiego.

W 50. minucie na 23:16 z karnego skutecznie rzucił Miszka, w następnej akcji z drugiej linii silnym rzutem bramkę zdobył Bartłomiej Koprowski. Mimo coraz lepszej dyspozycji rywala zespół z Grodkowa grał wciąż walecznie. Zawodnicy mobilizowali się i próbowali różnych rozwiązań w ofensywie. Zdobywali jednak gole dwa raz rzadziej niż ich faworyzowani przeciwnicy. A to za sprawą wysokiej skuteczności Schodowskiego.

Końcówka należała zdecydowanie do Śląska, który sukcesywnie powiększał przewagę i przypieczętował niezaprzeczalne zwycięstwo. Olimp Grodków tym razem nie sprawił niespodzianki. Twierdza Wrocław od początku sezonu wciąż pozostaje niezdobyta.

Śląsk Wrocław - UKS Olimp Grodków 30:20 (15:9)

Śląsk: Schodowski, Ścigaj 5, Wróblewski 1, Nowak 4, Miszka 5, Koprowski 3, Baran 1, Herudziński 6, Kryński 1, Płonka 2, Krupa 2

Olimp: Górny, Kolanko 1, Dziurgot, Żubrowski 3, Chmiel 3, Biernat 1, Smoliński, Gradowski 4, Biernat 3, Bujak 1, Ogorzelec 4, Urban, Fiodor, Wasilewicz

Liczba widzów: 200

Sędziowie: M. Marciniak, P. Radziszewski (Wolsztyn)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×