Wojciech Zydroń środkowym rozgrywającym Gaz-System Pogoni? "Nie czuję się w pełni komfortowo na tej pozycji"

Uniwersalność jest w modzie. W tę tendencję znakomicie wpasowuje się skrzydłowy Gaz-System Pogoni Wojciech Zydroń. No właśnie skrzydłowy czy może już rozgrywający?

Drużyna Gaz-Systemu Pogoni Szczecin odnotowała trzecią porażkę z rzędu. Podstawowa przyczyna takiego stanu rzeczy leży nigdzie indziej, jak w ograniczonej liczbie zawodników. Przypomnijmy, że Pogoń dysponuje tylko dwoma nominalnymi rozgrywającymi. Co ciekawe na wielki plus zasługuje za to sam styl gry szczecinian. Nie inaczej było w sobotę, kiedy to do Grodu Gryfa zawitała Orlen Wisła Płock. - Pierwsze słowa skieruję w stronę przeciwników. Gratuluję im kompletu punktów - rzucił już w pierwszym zdaniu Wojciech Zydroń.

- Na pewno nie jest to ta Wisła, która prezentowała się na początku sezonu. Widać, że jakiś tam kryzys jest. Nie będę tego rozbierał na czynniki pierwsze czy jest to kwestia strony psychologicznej, czy fizycznej. Jeśli chodzi zaś o nas, to tego dnia popełniliśmy zbyt dużo niewymuszonych błędów: podań, chwytów, rzutów w nieprzygotowanych sytuacjach. To załamywało naszą grę. Trzeba też jednak podkreślić to, z jakim przeciwnikiem się mierzyliśmy - zaznaczył skrzydłowy.

Zydroń ze skrzydłowego stał się środkowym rozgrywającym
Zydroń ze skrzydłowego stał się środkowym rozgrywającym

Jak przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Zyga" początek drugiej połowy okazał się być tym decydującym czynnikiem, który sprawił, że wicemistrzowie Polski wywieźli ze stolicy Pomorza Zachodniego dwa oczka. - Tak, właśnie ten początek był taki, że straciliśmy wtedy nawet 5 bramek pod rząd. To była jedna ze składowych naszej porażki. Teraz na gorąco ciężko jest to jednak ocenić. Na pewno wraz ze sztabem szkoleniowym przeanalizujemy ten mecz. Musimy wyciągnąć z tego wnioski. Z drugiej jednak strony ciężko wyciągać wnioski w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Te błędy wynikają też ze zmęczenia, z braku tego zgrania, bo gramy w mocno zmienionym ustawieniu.

Co ciekawe jednak przewaga Wisły nie zrobiła na Gazownikach specjalnego wrażenia. Dowód na to mieliśmy w 52. minucie tych zawodów. Zydronia na parkiecie już nie było. Obroną w bramce popisał się Paweł Matkowski, który uruchomił szybką kontrę. Wystarczyły dwa podania, by piłka trafiła w ręce "Centego" (Wardzińskiego - dop. red.). Ten zaś się nie pomylił i było już tylko 29:31. Niemniej jeden z sędziów gwizdkiem oznajmił, że akcję należy ponowić, gdyż była wznowiona nie z tego miejsca i gol nie został uznany. Sytuacja była dość kuriozalna. - Co mecz są takie sytuacje, w których bądź to jedna, bądź druga drużyna ma pretensje do sędziów. Z czego to wynika, nie wiem. Nie będę tego komentować - stwierdził krótko Zydroń.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Na koniec zapytany o pozycję, na której zmuszony był wystąpić, odpowiedział. - Nie ma się co oszukiwać. Na tej pozycji nie czuję się jakoś komfortowo. Nigdy nie grałem przez tak długi czas na środku rozegrania. Robię, co mogę, a jak to robię, to niech to oceni już ktoś inny. Wiadomo, że człowiek robi jakieś głupoty, ale nie robi głupot ten, co nic nie robi - podsumował zdobywca 10 goli.

Źródło artykułu: