Maciej Wojs: W środę po raz dziewiąty z rzędu pokonaliście Orlen Wisłę Płock. Nie nudzi się wam jeszcze regularne ogrywanie Nafciarzy?
Mateusz Jachlewski: Nie, w żadnym wypadku. Te mecze z Wisłą zawsze są specyficzne, mają swój wyjątkowy i niepowtarzalny charakter. Jedni i drudzy zawsze grają na sto procent, nikt tutaj nie odpuszcza, no i wygrana w takim spotkaniu ma też charakter prestiżowy. Tak jak i Wisła zawsze mówi, że musi wygrywać u siebie, tak i my musimy wygrywać w Kielcach.
Zwycięstwo z pewnością cieszy, tym bardziej że zapewniliście sobie 1. miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. O ile pierwsza połowa w waszym wykonaniu była świetna, to o drugiej ciężko powiedzieć coś pozytywnego.
- Rzeczywiście mieliśmy przestój w drugiej połowie i na pewno nie jest to coś, z czego możemy być zadowoleni. Trener po meczu w szatni powiedział nam jak to wszystko wyglądało z boku, gdzie popełnialiśmy błędy. Przyjdzie czas żebyśmy sobie przeanalizowali ten występ. Natomiast w pierwszej połowie zagraliśmy o wiele lepiej i można powiedzieć, że to ustawiło mecz. Do przerwy wygrywaliśmy siedmioma bramkami, a na wyjeździe każdej drużynie ciężko odrobić taką stratę.
Wielkimi krokami zbliża się wasz mecz z Rhein-Neckar Löwen w Lidze Mistrzów, wcześniej czekają was jednak jeszcze dwa spotkania w lidze. Rozumiem, że główny plan na nie to uniknięcie jakichkolwiek urazów.
- Nie, to nie o to chodzi, bo na każdy mecz musimy wychodzić skupieni i gotowi do walki na sto procent. Poza tym, jak się myśli przed spotkaniem żeby sobie nie zrobić krzywdy, to zazwyczaj ktoś coś sobie robi.
Czyli będziecie to po prostu wypierać z głów.
- No jasne, nie można o tym myśleć. Przed Lwami mamy dwa mecze - u siebie z MMTS-em i wyjazd do Głogowa. Oczywiście chcemy je wygrać, ale przede wszystkim będziemy chcieli przetrenować te elementy, które będą nam potrzebne w spotkaniu z Lwami. Mamy parę pomysłów na to starcie, kombinujemy, bo nie jest to łatwy przeciwnik i chcemy go trochę zaskoczyć.
Trener Dujszebajew nadał kompletnie nowy kierunek waszej grze. Jak odnajdujecie się w tych zmianach?
- Dopiero wchodzimy w filozofię i taktykę trenera Dujszebajewa, mamy dużo informacji i powoli to wdrażamy. Zmieniły się praktycznie wszystkie nasze zagrania, nawet drogi poruszania się w obronie i ataku. Wszyscy są jednak zadowoleni, ciężko pracujemy, przy tym wygrywamy mecze, więc nie jest źle. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Lwy to rywal z najwyższej półki, myślę że równie dobrze moglibyście spotkać się dopiero w Final Four Ligi Mistrzów i nikt nie mówiłby, że oba zespoły znalazły się tam niezasłużenie.
- W tym roku nasza droga do Final Four jest trudna, bo nie zajęliśmy pierwszego miejsca w swojej grupie a dopiero trzecie, przez co trafiliśmy na zespół z drugiej lokaty. Lwy grały w grupie z Veszprem i bodaj tylko z nimi przegrały, w lidze zaś są w czołówce i nadal liczą się w walce o mistrzostwo Niemiec. Są w bardzo dobrej formie, więc nasz dwumecz zapowiada się ekscytująco. Myślę, że niewielka różnica bramek zadecyduje o tym, kto awansuje dalej. Nawet gdybyśmy jednak przeszli dalej, to nie jest powiedziane, że trafimy na łatwiejszego rywala. Poziom będzie cały czas wzrastał.
Drugi mecz w rywalizacji z RNL zagracie na wyjeździe i czysto teoretycznie jest to niekorzystny układ. Patrząc jednak na to jak zagraliście pod wodzą trenera Dujszebajewa w Kilonii, to chyba nie ma się czego obawiać.
- Zdecydowanie tak. Swoją drogą po tamtym meczu z Kiel trener Dujszebajew był wściekły, bo mogliśmy je spokojnie wygrać, a tylko zremisowaliśmy i po spotkaniu pozostał ogromny niedosyt. Ale to prawda, możemy dość optymistycznie myśleć, bo na trudnym terenie w Kilonii zdobyliśmy punkt. Zobaczymy jak będzie z Lwami, najważniejsze, byśmy nie mieli takich przestojów jak z Wisłą. Liczyć się będzie każda bramka, ale na pewno będziemy grać tak, by wygrać oba mecze.
Na trybunach hali SAP Arena w Mannheim ma zasiąść ponad 12 tysięcy kibiców. To raczej nie powinno was sparaliżować.
- To akurat nie ma najmniejszego znaczenia i nie stanowi dla nas problemu. My musimy patrzeć wyłącznie na siebie. Zresztą tutaj w Hali Legionów też mamy super atmosferę, jest głośno i Lwy nie będą miały łatwo. Liczba widzów na trybunach nie robi na nas wrażenia, nie ma znaczenia czy gramy przed 4 czy 12 tysiącami. W Kolonii było 16 tysięcy i nikt nie panikował z tego powodu.
Na koniec poruszmy temat kadry, bo po słabym występie naszych lewoskrzydłowych na Mistrzostwach Europy 2014 w Danii wśród kibiców zaczął przewijać się temat pańskiego powrotu do reprezentacji. Jak wygląda ta sytuacja?
- Gdy trener Biegler obejmował reprezentację, poprosiłem o przerwę w grze w kadrze z przyczyn osobistych, o których nie chciałbym mówić. Po meczu z Wisłą rozmawiałem jednak z trenerem Będzikowskim i jeśli trenerzy nadal będą chcieli żebym grał w kadrze, a ja oczywiście będę zdrowy, to jestem jak najbardziej gotów do powrotu do reprezentacji jesienią tego roku.
Dopiero na jesień? Wcześniej, bo w czerwcu są przecież mecze eliminacji do Mistrzostw Świata 2015 z Niemcami.
- Wiem o tym, wiele osób namawiało mnie żebym wrócił wcześniej. Taką decyzję jednak podjąłem i nie mogę jej zmienić. Zobaczymy też jak będzie ze zdrowiem, bo to różnie bywa, a ostatnio miałem problemy z plecami. Staram się cały czas trenować i je wzmacniać, tak bym nie miał z nimi problemów. Jeśli jednak będę zdrowy, to będę gotów do powrotu do reprezentacji.
Inaczej sądzą niektóre niby gwiazdki.( Jurecki, Jachlewski).