Drugi sobotni mecz w szczecińskiej hali przy ul. Twardowskiego 12b pokazał, że każdy mecz jest inny. SPR Pogoń Baltica Szczecin debiutowała na tym stopniu rozgrywek, czego nie można powiedzieć o drużynie przeciwnej, która dość szybko przejęła inicjatywę. - Tak, bardzo się cieszę, że udało nam się w tym meczu uzyskać wyraźną przewagę. Pozwoliło to wejść na parkiet wszystkim naszym zawodniczkom, które tu przyjechały, a tym samym zachować więcej sił na spotkanie niedzielne. Wiadomo, że granie dzień po dniu to jest duże obciążenie fizyczne. To, że w sobotę zagrały wszystkie może nam w finale pomóc - wietrzy nadzieję Patrycja Kulwińska.
Na pytanie, czy uda się w finale ograć faworyzowaną lubińską siódemkę, kołowa z Gdyni odpowiedziała. - Nie mam pojęcia. Już raz Zagłębie odebrało nam puchar. Mam nadzieję, że tym razem uda nam się zrewanżować, ale wiadomo, że to będzie bardzo ciężki mecz. Tak naprawdę one też dość wyraźnie wygrały swój mecz i też nie będą bardzo zmęczone. Ufam, że będzie to po prostu mecz godny finału i, że każdy wyjdzie z tej hali zadowolony. Nawet drużyna, która przegra wyjdzie ze świadomością, że zrobiła wszystko, co mogła zrobić - dodała sama zainteresowana.
Rodowita gdańszczanka, odnosząc się jeszcze na koniec do starcia z Pogonią, przyznała, że przewaga do przerwy w postaci 5 bramek wcale nie była wielka. Przypomniała przy tym starcie ligowe pomiędzy obydwoma zespołami. - Ten mecz do przerwy sam się na pewno nie wygrał. Zdaje się, że ok. trzech tygodni temu, tu na tej hali do przerwy przegrywałyśmy 14:10 i udało nam się zremisować, więc miałyśmy gdzieś to w głowie, że dziewczyny ze Szczecina na pewno nie odpuszczą, że będziemy musiały wybiegać całe 60 minut, a nie tylko 30.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Wyniki wszystkich spotkań Pucharu Polski będzie można śledzić "na żywo" na łamach portalu SportoweFakty.pl RELACJE LIVE Z PIŁKI RĘCZNEJ - KLIKNIJ TUTAJ.