Lubelski turniej, w którym oprócz Polski i Białorusi rywalizują jeszcze reprezentacje Czech i Rosji, ma być dla podopiecznych Michaela Bieglera sprawdzianem formy przed czerwcowymi spotkaniami z Niemcami, których stawką będzie awans do mistrzostw świata w Katarze. Biało-czerwoni, mimo nieco eksperymentalnego zestawienia, byli faworytami pojedynku z Białorusią. Nasi wschodni sąsiedzi przyjechali do Lublina bez swojej największej gwiazdy, rozgrywającego FC Barcelony, Siarheia Rutenki.
Od pierwszych minut oba zespoły dobrze radziły sobie w defensywie, przez co zdobywanie bramek przychodziło poszczególnym graczom z dużym trudem. W polskiej ekipie największe zagrożenie pod bramką rywali stwarzał Piotr Chrapkowski. Rozgrywający Vive Targów Kielce pracował nie tylko w ataku, ale i w bloku obronnym. Po niespełna 10 minutach biało-czerwoni prowadzili 4:3. Spora w tym zasługa znakomicie spisującego się w polskiej bramce Sławomira Szmala. Niewiele dłużny pozostawał mu jednak golkiper rywali, Witalij Czarapenka.
W pierwszej odsłonie żadnej z drużyn nie udało się narzucić swojego stylu gry. W 18. minucie po trafieniu z koła Bartosza Jureckiego było 7:5 dla gospodarzy. W kolejnych minutach dwie efektowne, indywidualne akcje przeprowadził kapitalnie dysponowany Piotr Masłowski, dzięki czemu Polacy powiększyli przewagę do trzech goli (9:6). Biało-czerwoni próbowali kilkakrotnie odskoczyć rywalom, ale niepewna postawa w obronie, pozwalała Białorusinom za każdy razem odrabiać straty. Największe zagrożenie stwarzał przede wszystkim Kirill Kniazeu. Do przerwy było 16:12 dla Polski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Druga połowa rozpoczeła się od dwóch błyskawicznie rzuconych bramek przez Siergeia Shilovicha. Gdyby nie skuteczna odpowiedź Bartosza Jureckiego, to przyjezdni dobrze znanym już scenariuszem znów odrobiliby większość strat. Po kilku minutach Polacy odzyskali jednak kontrolę i zaczęli po raz kolejny budować przewagę. W 40. minucie ładna bramka Michała Jureckiego spowodowała, że na tablicy świetlnej było już 20:15 dla podopiecznych Michaela Bieglera, z kolei szkoleniowiec gości poprosił o czas.
Nie był to jednak przełomowy fragment pojedynku. Białoruska defensywa wprawdzie nie była już tak skoncentrowana jak w pierwszej części, ale wciąż nie pozwalała Polakom na rozstrzygniecie losów rywalizacji. W ostatnim kwadransie zawodnicy obu siódemek rozgrywali piłkę w dość szybkim tempie. Na niespełna 10 minut przed końcowa syreną gospodarze prowadzili 23:19. Rywale nie potrafili już zagrozić temu prowadzeniu i ostatecznie biało-czerwoni w swoim pierwszym meczu na lubelskim turnieju pokonali reprezentację Białorusi 27:22. W sobotę Polacy zmierzą się z Rosją.
Polska - Białoruś 27:22 (16:12)
Polska: Szmal, Wyszomirski , Wichary - Chrapkowski 2, M. Jurecki 5, Jurkiewicz 3, Obiała, Szyba 3, Masłowski 4, Zadura, Grabarczyk, B. Jurecki 3, Krzysztofik, Daszek 1, Gumiński, Kostrzewa, Kuchczyński 4 (2), Wiśniewski 2.
Kary: 4 minuty
Karne: 2/2
Białoruś: Czarapenka, Mackiewicz - Brouka, Baranau 2, Rutenka 1, Karzaneuski, Prakapenia Kamyszyk, Szylowicz 4, Nikulenkau, Puchouski 2, Astrashapkih 2, Kniazeu 7 (2), Zajcew 3, Babichev 1, Nezhura.
Kary: 6 minut
Karne: 2/4
Kary: Polska - 4 min. (Szyba, Wiśniewski po 2 min.); Białoruś - 6 min. (Zajcew 4 min., Babichev 2 min.)
przywilejem kazdego trenera jest to ze to on decyduje o powołaniach zawodników i tyle w temacie