Górnik Zabrze znów na tarczy. "Początek wyglądał obiecująco"

- Nie mogliśmy znaleźć w obronie sposobu na grę Wisły, a w pierwszej połowie zabrakło nam odpowiedniego poziomu w bramce - mówi trener Górnika Zabrze, Patrik Liljestrand.

Trzeci zespół PGNiG Superligi w rywalizacji o awans do finału mistrzostw Polski poległ drugi raz z rzędu. Po sobotnim blamażu i porażce różnicą dwunastu trafień tym razem na tle Orlen Wisły Płock Górnik zaprezentował się lepiej, wyrównany bój z Nafciarzami ekipa z Dolnego Śląska potrafiła prowadzić jednak tylko przez kilkanaście minut. Później kontrolę nad spotkaniem przejęli rywale.
[ad=rectangle]
- Po blamażu w pierwszym meczu chcieliśmy się postawić. Podobnie, jak dzień wcześniej, początek meczu wyglądał obiecująco, szczególnie w ataku, ale później Wisła zwiększała przewagę - mówi bramkarz Górnika, Mateusz Kornecki. - W drugiej połowie goniliśmy wynik, ale niestety nie udało nam się dojść gospodarzy. W czwartek postaramy się zwyciężyć - dodaje.

Co zadecydowało o sukcesie rywali? - Nie mogliśmy znaleźć w obronie sposobu na grę Wisły w ataku, a przy okazji w pierwszej połowie zabrakło odpowiedniego poziomu w bramce. - wyjaśnia Liljestrand. - Trener Cadenas miał więcej możliwości rotowania składem, my zaś byliśmy tutaj trochę ograniczeni.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Do kolejnej odsłony półfinałowej rywalizacji dojdzie już za cztery dni. Jak na razie nie wiadomo, czy w tym spotkaniu zabrzan wspomoże Robert Orzechowski, który w Płocku złamał nos. Czwartkowe spotkanie rozpocznie się o godzinie 18:00. Wiśle do awansu brakuje jednego zwycięstwa.

Źródło artykułu: