Adam Wiśniewski: Zrobiło się niebezpiecznie

W czwartek szczypiorniści Orlen Wisły Płock zameldowali się w finale PGNiG Superligi. Podopieczni [tag=36227]Manolo Cadenas[/tag]a po raz trzeci pokonali Górnika Zabrze.

Piłkarze ręczni Górnika Zabrze nie oddali pola bez walki. Zespół prowadzony przez Patrika Liljestranda znakomicie prezentował się w pierwszej połowie i wydawało się, że kibice w Zabrzu mogą być świadkami niespodzianki. Zbyt krótka ławka rezerwowych spowodowała jednak, że bardziej doświadczony zespół z Płocka nie pozwolił na taki scenariusz. Nafciarze pokonali Górnika i zostali pierwszym finalistą PGNiG Superligi.

- Zaczęliśmy dobrze, prowadziliśmy 4:2 i nagle zrobił się dziwny przestój, zaczęliśmy zbyt szybko oddawać rzuty. Górnik pociągnął kontry i zrobiło się 9:5. Było niebezpiecznie, trener poprosił o czas. Zabrzanie utrzymywali kilkubramkowe prowadzeni, jednak na szczęście jeszcze przed przerwą udało się dojść Górnika i doprowadzić do remisu. Druga połowa była już kontrolowana przez nasz zespół, wyszliśmy na dwu-trzy bramkowe prowadzenie, później powiększyliśmy przewagę - powiedział Adam Wiśniewski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
[ad=rectangle]
Półfinałowe spotkania pokazały, że przed Górnikiem Zabrze jeszcze dużo pracy. W meczach z Orlen Wisłą Płock słabo wypadła pierwsza linia zabrzańskiego zespołu. Współpraca z kołem oraz skrzydłowymi, przy szczelniej defensywie rywali, nie wyglądała najlepiej. Widoczna także była różnica klas pomiędzy organizacją szybkiego ataku. Górnik miał spore problemy, by zaskoczyć natychmiast wracających do obrony płocczan.

- To nie zawsze tak jest, że bramkarz dobrze broni i od razu uda się to zamienić na łatwe bramki. W pierwszej połowie było parę kontrataków ze strony Górnika, zdobyli kilka bramek. My jesteśmy jednak doświadczonym zespołem i w drugiej połowie zagraliśmy całkiem inaczej - ocenił skrzydłowy reprezentacji Polski.

Komentarze (0)