Kilka miesięcy ligowych zmagań doprowadziło po raz kolejny dwie najlepsze polskie drużyny do finału rozgrywek. W przeważającej opinii faworytami nie tylko pierwszego meczu, ale i całej rywalizacji byli kielczanie, którzy po sezonie zasadniczym okazali się bezkonkurencyjni, również w pojedynkach z Nafciarzami. Do stolicy świętokrzyskiego płocczanie przyjechali jednak z nadzieją, że uda im się wygrać przynajmniej raz. - Kości będą trzeszczały - zapowiadał przed sobotnim starciem Krzysztof Lijewski i rzeczywiście walki na parkiecie nie brakowało.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Pierwsze minuty zgodnie z przewidywaniami nie pozwoliły żadnej z drużyn przejąć inicjatywy, nikomu nie zależało też aby nadmiernie forsować tempo gry. Gospodarze w swoim stylu rozpoczęli wysoko w defensywie, z kolei Wisła postawiła na aktywne 6-0. Po 6 minutach spotkania na tablicy świetlnej wciąż utrzymywał się remis (3:3). Trzy minuty później przed płocczanami otworzyła się szansa na objęcie prowadzenia, kiedy na ławkę kar odesłany został Karol Bielecki, a z rzutu karnego gola na 4:5 zdobył Petar Nenadić. Gospodarze przetrwali jednak okres osłabienia, a nawet za sprawą Tomasza Rosińskiego udało im się wyrównać. Chwilę później sytuacja się odwróciła. Karę 2 minut otrzymał Marcin Lijewski, ale z linii siódmego miejscowi przestrzelili.
Po kwadransie Vive wykorzystało moment dekoncentracji wśród rywali i zdobyło cztery bramki z rzędu. W efekcie kielczanie prowadzili już 8:5, a trener Manolo Cadenas musiał poprosić o czas. Tuż po wznowieniu kolejne łatwe trafienie zaliczył jednak Manuel Strlek i było już 9:5. Przyjezdni nie zamierzali składać broni, po kilku minutach opanowali sytuację i zaczęli mozolnie odrabiać straty. Kiedy w 22. minucie Nikola Eklemović zdobył w końcu bramkę kontaktową (10:9) i wydawało się, że Nafciarze na dobre wrócili do gry, w końcówce pierwszej połowy mistrzowie Polski ponownie złapali wiatr w żagle. Proste błędy rywali w ataku pozycyjnym oraz świetna dyspozycja Sławomira Szmala miedzy słupkami znacznie ułatwiały im to zadanie. Do szatni obie siódemki schodziły ostatecznie przy wyniku 16:11.
[ad=rectangle]
Druga odsłona rozpoczęła się od dwóch efektownych bramek Piotra Chrapkowskiego, który doskonale spisywał się także w defensywie, notując prawdziwe "wejście smoka". W 37. minucie gospodarze prowadzili 21:14, a szkoleniowiec Wisły ponownie musiał poprosić o czas. Sytuacja gości w tym momencie wydawała się już bardzo trudna, w dodatku płocczanie cały czas nie mogli znaleźć optymalnego ustawianie w defensywie, która nie funkcjonowała najlepiej. Żółto-biało-niebiescy wykorzystywali to z zimną krwią, bezlitośnie punktując rywali. Dla odmiany formacja obronna Vive potrafiła skutecznie utrudniać rozgrywanie piłki Wiślakom.
Na niespełna kwadrans przed ostatnim gwizdkiem było 27:18. Kielczanie rozstrzelali się na dobre i chyba mało kto wierzył, że przyjezdni mogą jeszcze odwrócić losy pojedynku. Znakomicie w szeregach mistrzów Polski spisywali się Denis Buntić i Manuel Strlek. Ogromną pracę wykonywali Julen Aguinagalde i Mateusz Jachlewski. Kluczem do pokonania Wisły była jednak fenomenalna defensywa. W 50. minucie wynik brzmiał 30:21 i obie siódemki zdawały się wyczekiwać na końcową syrenę. Trener Talant Dujszebajew starał się również oszczędzać siły na niedzielny mecz i mocno rotował składem. Ostatecznie w pierwszym pojedynku finałowym Vive Targi Kielce wysoko pokonało Orlen Wisłę Płock 37:26.
Vive Targi Kielce - Orlen Wisła Płock 37:26 (16:11)
Vive: Szmal, Losert - Grabarczyk 1, Tkaczyk 1, Jurecki 3 (1), Olafsson 3 (1), Chrapkowski 4, Aquinagalde 5, Bielecki 2, Jachlewski, Strlek 4, Lijewski 5, Buntić 5, Zorman, Rosiński 2, Cupić 2.
Kary: 6 minut
Karne: 2/4
Wisła: Sego, Wichary - Eklemović 1, Nikcević 2, Syprzak 3, Ghionea 2, Nenadić 7 (3), Jurkiewicz 3, Kević, Lijewski 1, Montoro 1, Wiśniewski 3, Zrnić, Kwiatkowski, Toromanović 1, Milas 2.
Kary: 6 minut
Karne: 3/4
Kary: Vive - 6 min. (Bielecki, Jachlewski, Buntić po 2 min.); Wisła - 6 min. (Lijewski 4 min., Syprzak 2 min.)
Sędziowie: Paweł Kaszubski i Piotr Wojdyr (Gdańsk)
Widzów: 4.000
Początek 2 połowy to show w jego wykonaniu zarówno w obronie jak i ataku.
Chyba właśnie pierwsze minuty drugiej odsłony meczu zdecydował Czytaj całość