We wtorek wieczorem na oficjalnej stronie internetowej płockiego klubu ukazała się wypowiedź prezesa, Roberta Raczkowskiego, dotycząca opuszczenia przez reprezentanta Polski szeregów Nafciarzy. - Czuję się oszukany. Zarówno jako przedstawiciel SPR Wisły, jak również jako człowiek - nie krył prezes wicemistrzów kraju.
Zgodnie ze słowami Raczkowskiego zarówno sam Jurkiewicz, jak i jego menadżer zapewniali klub, że po wygaśnięciu obowiązującego kontraktu doświadczony rozgrywający będzie zainteresowany kontynuowaniem kariery w Płocku. Kwestia ta szczegółowo miała zostać omówiona tuż po zakończeniu sezonu.
[ad=rectangle]
- W poniedziałek podjąłem pierwsze próby skontaktowania się z osobą reprezentującą interesy Jurkiewicza, ale bezskutecznie. We wtorek już sam Mariusz zakomunikował, że temat jego nowego kontraktu jest zamknięty, nie dając mi możliwości przedstawienia swojej propozycji - podkreśla prezes Wisły.
Co na ten temat ma do powiedzenia sam zainteresowany? - Początkowo chciałem się zdystansować od całego szumu medialnego, który wytworzył się w związku z moim planowanym transferem do Vive. Oświadczenie prezesa spowodowało jednak, że muszę zabrać głos, bo nie pozwolę, aby w ten sposób było szargane moje imię - podkreśla Jurkiewicz w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
- W tym oświadczeniu jest wiele kłamstw, prezes mija się z prawdą i w związku z tym chciałem przedstawić własną wersję wydarzeń - oznajmia bez chwili wahania reprezentant Polski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Według Jurkiewicza historia związana z nowym kontraktem jest znacznie bardziej skomplikowana. - Rozmowy dotyczące mojej umowy z Wisłą rozpoczęliśmy w lutym w trakcie Balu Mistrzów Sportu w Płocku. Wówczas po raz pierwszy z ust członków zarządu usłyszałem, że są oni zainteresowani przedłużeniem ze mną współpracy. Ja wyraziłem w tej kwestii wstępną zgodę i wspólnie ustaliliśmy, że temat kontraktu zamkniemy do końca lutego - relacjonuje nasz rozmówca.
Nowej oferty doświadczony rozgrywający jednak nie otrzymał. - Czekałem cały luty i cały marzec, ze strony Wisły nie było jednak odzewu. W kwietniu zaczęły pojawiać się pewne oferty. W momencie, w którym się o nich dowiedziałem, poszedłem do klubu i poinformowałem w cztery oczy kolejno wiceprezesa, prezesa oraz trenera Cadenasa, że mam takie propozycje i chciałbym znać stanowisko władz, czy wciąż chcą one ze mną przedłużyć kontrakt. Żadnej informacji jednak nie otrzymałem - wyjaśnia Jurkiewicz.
- Wisła już przed meczami półfinałowymi z Górnikiem Zabrze wiedziała, że mam dość mocne oferty z innych klubów - podsumowuje nasz rozmówca. - Wbrew wcześniejszym ustaleniom nie zostały jednak podjęte ze mną żadne rozmowy dotyczące przedłużenia kontraktu. Byłem jedynie zbywany tym, że klub musi zakończyć negocjacje z innymi zawodnikami i dopiero wówczas zajmie się nami. Rozwiązań dotyczących przyszłości musiałem więc zacząć szukać na własną rękę - dodaje. Z prezesem Raczkowskim nie udało się nam skontaktować.