Maciej Kmiecik: Rozmawiamy po meczu Polski z Niemcami, który był niesamowitym pojedynkiem, pełnych zwrotów akcji i walki o każdą piłkę. Jak ocenisz występ biało-czerwonych?
Marcin Lijewski: Mogę tylko potwierdzić, że mecz był faktycznie pełen ogromnych emocji. Szkoda tylko, że przespaliśmy zupełnie pierwszą połowę spotkania. Niemcy zdecydowanie lepiej weszli w ten pojedynek, aczkolwiek ta nasza polska machina rozkręcała się w miarę upływu czasu. W pewnym momencie drugiej połowy mieliśmy już trzy bramki przewagi i szansę na podwyższenie rezultatu.
[ad=rectangle]
W takim meczu trudno było się spodziewać dużej przewagi jednej z drużyn...
- Niemcy pokazali, że nie są chłopcami do bicia. My też podnieśliśmy się po słabej pierwszej połowie i do Magdeburga jedziemy ze skromną zaliczką. Trzeba wyciągnąć wszystko co najlepsze z tego meczu i wykorzystać to w rewanżu. O tym, co nie poszło należy zapomnieć. Nie stoimy na pewno na straconej pozycji w kontekście dwumeczu.
W Magdeburgu to jednak niemieccy kibice poniosą swoich szczypiornistów. Może to mieć wpływ na końcowy wynik? Grałeś wielokrotnie w tamtej hali...
- Potwierdzam, że w Magdeburgu jest bardzo gorąco. Nie będzie grało się tam łatwo, aczkolwiek koledzy są odporni na takie rzeczy. Czy doping jest pozytywny, czy negatywny to nie ma znaczenia. Ważne, że jest.
Sławomir Szmal rozegrał wiele wspaniałych meczów w reprezentacji Polski i nie raz ratował nam skórę. W meczu z Niemcami znów przeszedł sam siebie...
- Sławek Szmal to jest instytucja. Po raz kolejny pokazał klasę i potwierdził swoją pozycję w polskiej piłce ręcznej.
Twoim zdaniem bardzo brakowało kontuzjowanych Bartłomieja Jaszki i twojego młodszego brata, Krzysztofa?
- Na pewno obaj przydaliby się drużynie. Niestety, taki jest sport i czasami trzeba sobie radzić w osłabieniu. Nic na to nie możemy poradzić i pozostaje walczyć w takim składzie personalnym. Uważam, że Michał Szyba bardzo dobrze się zaprezentował. Robert Orzechowski także zagrał poprawnie. Mamy jeszcze rewanż i zobaczymy, czy doświadczeni gracze zdołają się wyleczyć, czy będą musieli ich zastąpić młodsi. Sprawa awansu jest nadal otwarta.
Szkoda, że jednej z tak dobrych drużyn jak Polska i Niemcy zabraknie na przyszłorocznym mundialu. Los okazał się okrutny kojarząc w parę dwie tak mocne ekipy...
- Życie jest brutalne i niestety rzeczywistość tak wygląda, że jeden mocny zespół nie zagra w Katarze. Mogę wyobrazić sobie mundial bez Niemców. Raczej ciężko będzie mi przyjąć do wiadomości mistrzostwa świata bez Polski.
Mecz w Ergo Arenie przy pełnych trybunach to wspaniałe dla handballu w Polsce. Nie żal trochę, że nie dane ci było zagrać w takim meczu w kadrze akurat w Gdańsku, z którym jesteś już od lat związany?
- Na pewno trochę szkoda, bo mi jako zawodnikowi nie dane było tutaj zagrać z kadrą. Wrażenie z meczu przy komplecie publiczności jest fenomenalne. Pozostaje mi tylko teraz cieszyć się grą reprezentacji w roli kibica.
Gdańsk będzie jednym z czterech miast gospodarzy Mistrzostw Europy w 2016 roku w Polsce. Wreszcie w Polsce będziemy gościć wielką imprezę handballową...
- Jestem bardzo zadowolony z tego faktu. Nie wyobrażałem sobie innego rozwiązania niż to, by Gdańsk był jednym z miast gospodarzy. Szkoda, że nasza reprezentacja nie będzie grała w Gdańsku. Po cichu jednak jeszcze liczę, że być może uda się choćby w jednym meczu biało-czerwonych zobaczyć w Ergo Arenie.
Zostawmy temat kadry i porozmawiajmy o twojej karierze. Skończyłeś niedawno sezon, no właśnie ostatni w twojej karierze czy jeszcze zobaczymy cię na parkiecie?
- Sezon skończyłem, ale kariery jeszcze nie. Wiadomo, że moja kariera sportowa zwalnia i raczej moje ostatnie sportowe tchnienia będę chciał zakończyć w Gdańsku.
Jest zatem szansa, że zagrasz w kolejnym sezonie w Wybrzeżu?
- Jeszcze nie jest nic przesądzone, ale są na to szanse. Rozmowy na ten temat są zaawansowane.
Jakbyś podsumował miniony sezon? Wicemistrzostwa się nie wygrywa, tylko przegrywa finał, ale ty indywidualnie chyba możesz być zadowolony z sezonu?
- Bardzo cieszę się przede wszystkim z tego, że wróciłem do Polski. Po latach tułaczki poza granicami kraju, mogłem zagrać w bardzo dobrym klubie ze wspaniałymi zawodnikami. Mieliśmy swoje pięć minut w Lidze Mistrzów. Nie udało się zdobyć mistrzostwa kraju, ale uważam, że finałowa batalia z Kielcami stała na bardzo wysokim poziomie i to było najważniejsze.
Niemal dokładnie rok temu świętowałeś swój największy sukces w klubowej piłce ręcznej, wygrywając jako pierwszy Polak Ligę Mistrzów. Minął rok, a twój były niemiecki klub HSV Hamburg spadł praktycznie w przepaść. Jak przyjąłeś informację o degradacji tego zasłużonego klubu?
- Niestety, tak to wygląda. Przykro mi, że tak potężny klub rozpadł się praktycznie w mgnieniu oka. Mam nadzieję, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona i znajdzie się grupa osób, która ten klub uratuje. To naprawdę bardzo smutna sprawa dla HSV Hamburg i nie dobre zjawisko dla piłki ręcznej.