Niepowodzenia Wisły w pierwszych meczach nie może nikogo dziwić. Mistrz Polski trafił do bardzo silnej grupy i ciężko było liczyć na punkty. Pojedynki z Pick Szeged, RK Zagrzeb i Rhein-Neckar Lowen pokazały, jak wielka przepaść dzieli Polskę od Europy. Trudno mówić, że Wisła zawiodła, ponieważ pokazała to, na co ją obecnie stać. Nikt chyba nie sądził, że po trudnym początku w naszej rodzimej lidze, płocczanie nawiążą walkę z czołowymi drużynami Europy.
Wiadomo jest, że zawodników Wisły i pozostałych drużyn dzieli przepaść jeśli chodzi o doświadczenie i umiejętności. Jednak oprócz tego można było zauważyć jeszcze zasadnicze różnice w sposobie gry i organizowaniu ataków. Bez wątpienia piętą Achillesową polskiego zespołu były kontrataki, które przeciwnicy opanowali do perfekcji. Ilość szybkich ataków wyprowadzonych przez płocczan można było policzyć na palcach jednej ręki. Przykro było patrzeć na bezradnych Seiera i Wicharego, którzy wielokrotnie nie mięli nic do powiedzenia przy rzutach z szóstego metra zawodników drużyn przeciwnych. Nawet 38-letni Christian Schwarzer okazywał się za szybki dla płocczan i stawał oko w oko z polskim bramkarzem. Nie można przy tym powiedzieć, że Wisła nie miała okazji do wyprowadzania kontr. Wręcz przeciwnie. Płoccy bramkarze wielokrotnie odbijali piłki przeciwników, którym też się zdarzało popełniać proste błędy, jednak nie było z tego efektu w postaci wyprowadzenia szybkich ataków.
Po występach w Lidze Mistrzów Nafciarze odnieśli dwa zdecydowane zwycięstwa nad Azotami Puławy oraz Miedzią Legnica. Zarówno trener jak i zawodnicy zwracają uwagę, że gra płockiego zespołu zaczyna się zazębiać, a mecze na europejskich parkietach procentować. Czy tak jest w rzeczywistości miał pokazać mecz z Zagłębiem Lubin. Wisła zaprezentowała w nim formę, jakiej kibice i trenerzy oczekiwali. Wreszcie Nafciarze zaczęli grać z kontry, co pomogło zbudować przewagę nad przeciwnikiem i ostatecznie zwyciężyć 32:22 -Zagraliśmy nieźle w obronie, świetnie w bramce spisywał się Marcin Wichary, co pozwalało nam wyprowadzać kontry, stąd tak wysokie zwycięstwo - komplementował swoich podopiecznych trener Bogdan Kowalczyk. Miejmy nadzieję, że taka postawa płocczan w sobotnim meczu pozwoli na nawiązanie walki z utytułowanym przeciwnikiem.
Tak czy inaczej, mecz z RK Zagreb powinien być kolejną lekcją szczypiorniaka dla Wisły Płock. Do hali w Łącku zawitają największe gwiazdy światowej piłki ręcznej. Dla kibiców to nie lada gratka, bowiem nie często można oglądać na polskich halach zawodników pokroju Kirila Lazarova czy Igora Vori. Mecz rozpocznie się o godzinie 17.45, i będzie go można obejrzeć na żywo na kanale Eurosport 2.