Polacy, dzięki wygranej w Magdeburgu, zapewnili sobie awans do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata. Dwumecz z Niemcami obfitował w nerwy i emocje, a oba spotkania z naszymi zachodnimi sąsiadami podopieczni Michaela Bieglera wygrywali różnicą jednego trafienia.
[ad=rectangle]
Jednym z głównych aktorów widowiska, jakie stworzyli Polacy w meczu rewanżowym, był Michał Daszek. Młody zawodnik do bramki Silvio Heinevettera trafiał w sobotę trzy razy. - Udało mi się wyłączyć od dopingu, który płynął z trybun, i skupić się na meczu. Jestem zadowolony z tego spotkania, choć mogłem spisać się lepiej - przyznaje ze spokojem sam zainteresowany.
Biało-czerwoni w Magdeburgu w pewnym momencie przegrywali nawet różnicą pięciu bramek, druga połowa należała jednak do naszej drużyny. - Z biegiem czasu rzuty Niemców były coraz bardziej niedokładne. Przez całe spotkanie dość mocno obijaliśmy ich w obronie, kilka ważnych piłek odbił Piotrek Wyszomirski, a swoje dorzucił Karol Bielecki. Po przerwie bardzo dobrze wychodziła nam też kontra w drugie tempo, przy której dobrą robotę wykonywał Michał Jurecki - relacjonuje Daszek.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Sukces Polaków był dla rywali wydarzeniem szokującym. Po finałowej syrenie Niemcy nie mogli uwierzyć, że po raz kolejny zabraknie ich na mistrzowskiej imprezie. - Pięknie wyszło. To świetne uczucie, uciszyć Niemców w ich własnej hali - przyznaje skrzydłowy. - Cóż więcej mogę tu dodać. W drugiej połowie rzuciliśmy aż dziewiętnaście bramek. Super wynik. Przy lepszej obronie mogliśmy wygrać jeszcze wyżej.
robił dziecinne błędy w ataku jak i w obronie,
w skali do 10 daje mu 4
ale życzę mu jak najlepiej i niech się rozwija
ale najpierw niech swoją grą zdobędzie serca kibiców w Płocku;)