Pożegnanie białoruskiego trenera ze Śląskiem Wrocław budzi kontrowersje. Rzekomo klub zwlekał z decyzją do ostatniej chwili, uniemożliwiając Aleksandrowi Malinowskiemu znalezienie nowego pracodawcy. Sam sposób też pozostawia wiele do życzenia, ponieważ informację o końcu przygody z wrocławskim zespołem, jak twierdzi sam zainteresowany, otrzymał przez telefon.
[ad=rectangle]
- Z trenerem rozmawialiśmy wcześniej kilkukrotnie o czym w swoim liście do mediów nie napisał, więc mógł się spodziewać takiej decyzji. Nie chciałbym tego komentować, ponieważ uważam, że takich rzeczy się po prostu nie komentuje. Oświadczenie klubu w tej sprawie zostało oficjalnie przedstawione – mówi prezes klubu Paweł Krążała. - Trener Malinowski miał umowę do końca czerwca. Nikt nikomu nie obiecywał ani nie podpisał nowej umowy. Wraz z Radą Nadzorczą klubu uznaliśmy po prostu, że Piotr Przybecki gwarantuje nam sukces, czyli utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jego wizja prowadzenia zespołu w Superlidze jest nam po prostu bliższa.
[ad=rectangle]
Od Malinowskiego oberwało się także Danielowi Grobelnemu, drugiemu trenerowi. - Do nieporozumień dochodziło zarówno na treningach, jak i na boisku. Moje kompetencje były nieustannie podważane - mówił Białorusin.
Co na to utytułowany były reprezentant Polski? - Nie chcę jakoś szeroko komentować tej sprawy, bo to nie ma najmniejszego sensu. Trenerowi Malinowskiemu skończył się kontrakt. Chciałbym jedynie zdementować to, co powiedział, że wchodziłem w jego kompetencje. Każdy w klubie ma jasno określone obowiązki i klub pod tym względem funkcjonuje właściwie. Współpraca z pierwszym trenerem układała mi się bardzo dobrze, nie widziałem żadnych konfliktów. Skoro druga strona twierdzi inaczej, muszę się z tym pogodzić. Każdy ma prawo do swojej subiektywnej opinii. Więcej nie muszę mówić - kwituje Grobelny.