Dwa pewne zwycięstwa w 1. rundzie Pucharu EHF odnieśli szczypiorniści Górnika Zabrze. Najpierw we własnej hali rozbili oni Zomimak Strumica jedenastoma bramkami, a na terenie rywala postawili wyraźną kropkę nad "i" triumfując siedmioma, a w dwumeczu osiemnastoma aż bramkami.
W kolejnej fazie europejskiej batalii los skojarzył szczypiornistów z Zabrza z białoruskim SKA Mińsk. Dla drużyny zza naszej wschodniej granicy będzie to tegoroczny debiut na parkietach Pucharu EHF. Białorusini do tuzów europejskiego handballu nie należą, ale nie są też zespołem, który można zlekceważyć.
[ad=rectangle]
Dowodem tego jest fakt, że w sezonie 2012/13 SKA sięgnął po mniej elitarne europejskie trofeum Challenge Cup. - Warunki fizyczne i doświadczenie do argumenty, w których przeważamy. W SKA jest chyba tylko jeden zawodnik po trzydziestce. Mowa o Ivanie Brouce, którzy jest dla tych chłopaków jeśli nie jak ojciec, to na pewno jak dobry wujek. Z jego strony należy spodziewać się zagrożenia, bo grał 5-6 lat w Niemczech. Ma dziś 34 lata i często stanowi o sile SKA - ocenia Aleksandr Bushkov, skrzydłowy Górnika.
W drogę do Mińska Trójkolorowi wyruszyli już w czwartek i przez ostatnich kilkadziesiąt godzin aklimatyzowali się już w stolicy Białorusi. Do autokaru wsiedli wszyscy najlepsi gracze Górnika, wraz z wracającymi do gry rekonwalescentami Mariuszem Jurasikiem i Sebastianem Kickim. Na Śląsku zostali jedynie Tymoteusz Piątek i Michał Bednarczyk, uważani za dublerów.
Przed meczem z zabrzańską ekipą SKA postraszyła nasz zespół efektownym zwycięstwem w lidze nad HC Gomel (31:23). Dla mińskiej drużyny był to czwarty triumf z rzędu. Górnik legitymuje się z kolei siedmioma zwycięstwami pod rząd. - Jeśli zagramy na miarę swoich możliwości, postawimy mur w obronie i będziemy skuteczni, to możemy w Mińsku wygrać - zapewnia Bushkov.
SKA Mińsk - Górnik Zabrze / 11.10.2014 godz. 17:00