Lubinianie poważne problemy kadrowe mieli już przed poprzednim ligowym spotkaniem. W minioną sobotę miedziowa ekipa wystąpiła w Puławach, gdzie stawiła czoła szukającym pierwszego zwycięstwa w sezonie KS Azotom.
- Pojechaliśmy do Puław w trzynastu, w tym z dwoma bramkarzami i jednym ozdrowieńcem, więc de facto w polu grało ledwie dziesięciu zawodników - wspomina trener Jerzy Szafraniec.
[ad=rectangle]
Ze względu na mniejsze lub poważniejsze kontuzje w Lubinie zostali wówczas Mikołaj Szymyślik, Dariusz Rosiek, Leszek Michałów i Krzysztof Książek, a po poważnej kontuzji barku do składu powracał Jacek Kulesza. Na domiar złego w trakcie starcia lekkich urazów kostki nabawili się Michał Bartczak i Michał Stankiewicz, a Jarosław Paluch w końcówce spotkania dostał czerwoną kartkę. Mimo tego lubinianie z parkietu rywala wywieźli niezwykle cenny punkt.
- Ten remis jest tym cenniejszy, że wywalczony został właśnie niewielkim składem, ale za to ogromnym sercem i wolą walki - dodaje Szafraniec, któremu wtóruje wspomniany Paluch. - Szkoda tej czerwonej kartki, bo niepotrzebnie osłabiłem wówczas zespół. Chłopaki walczyli jednak do końca i wszyscy dali z siebie wszystko. Tym większy szacunek dla nich, że mimo urazów dociągnęli do końca spotkania remis.
O tym czy przed niedzielnym spotkaniem z MMTS-em Kwidzyn sytuacja kadrowa lubinian ulegnie poprawie okaże się w weekend. Z zespołem trenują Bartczak i Stankiewicz, których urazy nie okazały się poważne, nie wiadomo natomiast co z walczącym z kontuzją ścięgna Achillesa Szymyślikiem oraz narzekającym na uraz ręki Rośkiem.