Pomimo, że przed meczem to kielczanie postrzegani byli jako faworyci do zwycięstwa, to nikt w stolicy świętokrzyskiego nie zamierzał lekceważyć mistrzów Ukrainy. -Jeśli ktoś myśli, że to najsłabszy zespół w grupie, bo awansował z turnieju kwalifikacyjnego, to się myli - mówił Mateusz Jachlewski. Jednak gospodarze, mogący liczyć na wsparcie swoich kibiców, mieli jasno sprecyzowany cel - wygrać trzeci mecz z rzędu w Lidze Mistrzów. Vive musiało radzić sobie bez kilku kluczowych zawodników - Julena Aguinagalda, Denisa Bunticia oraz Tomasza Rosińskiego. Rywale przyjechali do Polski w pełnym składzie.
[ad=rectangle]
Początek meczu był dość nerwowy w wykonaniu obu zespołów. Zaporożanie absolutnie nie wyglądali na przestraszonych atmosferą w Hali Legionów i potrafili odgryzać się na każde trafienie gospodarzy. Po pięciu minutach było 3:2 dla kielczan. Na listę strzelców wpisał się w tym czasie m.in. najlepszy strzelec Motoru, Siergiej Burka, który chwilę później otrzymał również dwie minuty kary. Żółto-biało-niebiescy nie wykorzystali jednak tej sytuacji i dopiero w 14. minucie udało im się uzyskać większą przewagę. Po golu aktywnego Michała Jureckiego było 8:5. W tym momencie trener gości poprosił o czas. Po wznowieniu efektowną wkrętką popisał się Grzegorz Tkaczyk, ośmieszając bramkarza rywali Richarda Stochla i gospodarze zaczęli coraz bardziej dominować, ale nie potrafili postawić przysłowiowej kropki nad "i".
W 20. minucie potężny rzut Olexandra Szeweliewa dał Ukraińcom ósmą bramkę. Vive miało ich w tym momencie o dwie więcej, ale potem nastąpił moment dominacji gospodarzy. Najpierw Karol Bielecki z karnego, potem Manuel Strlek z kontrataku, a na koniec Tobias Reichmann, kolejno pokonywali golkipera Motoru. W efekcie tego zrywu gospodarzy w 25. minucie wynik brzmiał 14:9. Serca kieleckich kibiców zamarły na chwilę, kiedy na parkiet upadł Krzysztof Lijewski i wydawało się, że doznał kontuzji. Na szczęście po interwencji masażystów rozgrywający wrócił na boisko. Przed końcem pierwszej połowy Vive nie było już w stanie wyraźnie udokumentować swojej przewagi, bo za każdym razem nieustępliwi zaporożanie odrabiali część strat. Na dwie sekundy przed ostatnią syreną kielczanie wywalczyli jeszcze rzut karny, który jednak zmarnował Grzegorz Tkaczyk. Do szatni obie siódemki schodziły przy wyniku 17:14.
Drugą odsłonę mistrzowie Polski rozpoczęli fatalnie. Goście, nie dość, że poprawili defensywę, to jeszcze doskonale radzili sobie pod bramką Marina Sego. Wystarczyło pięć minut, żeby Ukraińcy zdobyli aż trzy gole z rzędu, doprowadzając do remisu! Na domiar złego dwie minuty kary otrzymał Piotr Chrapkowski. Na szczęście chwilę wcześniej niemoc podopiecznych Talant Dujszebajew przełamał Ivan Cupić.
W 38. minucie na tablicy świetlnej było 19:18 dla Vive, ale dwie bomby posłane z drugiej linii przez Michała Jureckiego pozwoliły kielczanom znów nieco odetchnąć (21:18). Popularny Dzidziuś starał się wziąć na siebie ciężar zdobywania bramek. Wynik mógł być jeszcze korzystniejszy dla mistrzów Polski, gdyby kolejnego karnego nie zmarnował tym razem Bielecki. Z tym elementem gry problemu nie mieli natomiast goście. W 45. minucie przy stanie 23:20, o czas poprosił szkoleniowiec Vive.
Pojedynek miał rozstrzygnąć się w ostatnim kwadransie. Ukraińcy mimo upływającego czasu, wcale nie wyglądali na zmęczonych. Raz za razem podejmowali próby dogonienia gospodarzy. Kiedy kolejną indywidualną akcją popisał się potężnie zbudowany Burka, było już tylko 24:23. Ogromne kłopoty kielczanom sprawiała twarda defensywa zaporożan, czego konsekwencją były kontrataki przyjezdnych. Wreszcie w 48. minucie trudy Motoru zostały nagrodzone i po celnym rzucie z linii 7 metra Oleg Skopincew doprowadził do remisu (24:24). Mogło być jeszcze gorzej, gdyby nie fantastyczne interwencje Marina Sego.
W ostatnich minutach emocje sięgnęły zenitu, jakich dawno w Hali Legionów nie było. Nerwy udzieliły się także gościom, którzy zmarnowali m.in. dwa rzut karne, z którymi dotąd nie mieli problemów. Na niespełna trzy minuty przed końcem kielczanie prowadzili 28:26. Duża w tym zasługa Krzysztofa Lijewskiego, który w końcówce zachował najwięcej zimnej krwi. To on zdobył również gola numer 29 dla Vive i w tym momencie mecz był praktycznie rozstrzygnięty. Ostatecznie, po bardzo dramatycznym widowisku, mistrzowie Polski pokonali Motor Zaporoże 30:26.
Vive Tauron Kielce - Motor Zaporoże 30:26 (17:14)
Vive: Szmal, Sego - Bielecki 5/2, Chrapkowski 1, Cupić 3, Grabarczyk, Jachlewski 1, Jurecki 6, Lijewski 7, Musa 1, Reichmann 1, Strlek 2, Tkaczyk 3, Zorman.
Kary: 10 min.
Karne: 2/4
Motor: Koszowy, Stochl – Aflitulin, Burka 8, Doncow, Doroszczuk, Ewdokimow, Kozakiewicz 4/2, Kurylenko, Onufrjienko 2, Perez, Szeweliew 6, Skopincew 2/1, Stecjura 4/4, Citou, Żuk.
Kary: 10 min.
Karne: 7/9
Kary: Vive - 10 min. (Jachlewski - 6 min i czerwona kartka, Chrapkowski i Bielecki po 2 min.); Motor - 10 min. (Burka, Żuk, Citou, Onufrienko i Kurylenko po 2 min.)
Sędziowie: Nenad Nikolić, Dusan Stojković (obaj Serbia)
Widzów: 4.000
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Dinamo Bukareszt | 10 | 7 | 0 | 3 | 293:280 | 14 |
2 | Orlen Wisła Płock | 10 | 7 | 0 | 3 | 278:250 | 14 |
3 | Elverum Handball | 10 | 6 | 1 | 3 | 278:272 | 13 |
4 | Abanca Ademar Leon | 10 | 5 | 2 | 3 | 252:251 | 12 |
5 | Riihimaeki Cocks | 10 | 2 | 2 | 6 | 246:269 | 6 |
6 | Wacker Thun | 10 | 0 | 1 | 9 | 268:293 | 1 |