Przebieg spotkania w Szczecinie pomiędzy Gaz-System Pogonią a KS Azotami nie zapowiadał, że skończy się praktycznie pogromem drużyny gości. Z tą opinią zgodził się zdobywca trzech bramek, Adam Skrabania. - Myślę, że wynik różnicą 3-4 bramek byłby bardziej sprawiedliwy, bo nie ulega wątpliwości, że Pogoń na te dwa punkty zasłużyła, ale nie w takich rozmiarach. 8 goli to zdecydowanie za dużo. Moim zdaniem, wynika to z tego, że w ostatnich 5 minutach chcieliśmy bardzo szybko poprawić ten rezultat. Nadzialiśmy się na kilka kontr i szczecinianie nam odjechali - stwierdził.
[ad=rectangle]
Z drugiej jednak strony siódemka z lubelskiego przez cały czas goniła wynik. Najbliżej remisu goście byli w 21. i w 22. minucie spotkania (11:10 i 12:11). Na nic zdawały się przy tym popisowe akcje wznawiające grę ze środka w wykonania Piotra Masłowskiego. Ten, choć wrzucał przysłowiowy piąty bieg, na blisko 100 proc. skuteczność Pogoni w końcowych minutach tego widowiska już nic poradzić nie mógł.
- Taka szybka gra niesie za sobą ryzyko, że jak się już po dwóch podaniach oddaje rzut i się nie trafi, to momentalnie dostaje się 2-3 kontry i jest po zawodach. Podjęliśmy w końcówce ryzyko, niestety nie opłaciło się - przyznał niepocieszony skrzydłowy puławian.
Pewną nową myśl taktyczną KS-u też dało się zauważyć. Chociażby granie lotnym bramkarzem, które jest niewątpliwą rzadkością. Momentami przynosiło to efekt, ale widać momenty to trochę za mało. - Straciliśmy jedną czy dwie bramki w tym sezonie w osłabieniu zdejmując bramkarza. Niektóre zespoły w ogóle nie podejmują ryzyka, nie próbują tak grać. Tego dnia nie było ani jednego rzutu oddanego na pustą bramkę. Jeżeli zmianę bramkarza zrobi się dobrze, to ryzyko jest naprawdę niewielkie, a w ataku można pograć w sześciu i nie raz to się opłaciło - zauważył Skrabania.
Najważniejszy aspekt, który chwały 4. drużynie zeszłego sezonu przynieść nie może to fakt, że gospodarze zagrali bez swojej zdolnej, bądź co bądź, młodzieży. - Pogoń nie ma zbyt szerokiej ławki, bo ci młodzi zawodnicy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę w Superlidze, na pewno nie są na tyle wartościowi, co ci z pierwszego składu. Widać jednak, że mocno trenują i mają zdrowie. Biegali do samego końca. To przecież rywal skontrował nas w końcówce, więc trzeba przyznać, że wytrzymali trudy tego spotkania - docenił na koniec szczecinian 29-latek.