Mielczanie są liderami tabeli, ale mają tylko punkt przewagi nad drużyną Powenu Zabrze, z którą w rundzie rewanżowej zagrają na wyjeździe. Każde więc potknięcie naszego zespołu może mieć brzemienne skutki.
Nie tylko z powodu minimalnej przewagi nad zabrskim zespołem mecz w Zawadzkiem będzie bardzo trudny dla mielczan. - Nasi rywale nie stracili jeszcze szans na awans, mają co prawda sześć punktów starty do naszego zespołu, ale bardzo dobry układ gier. Mają jeszcze o co grać, nie tylko o prestiż, ale o główny cel. Dlatego w naszym zespole już rozpoczęła się akcja pod tytułem "Zawadzkie", wszystko jest podporządkowane temu meczowi - mówi prezes Stowarzyszenia Piłki Ręcznej Stal Mielec Antoni Weryński.
Mieleccy szczypiorniści nie zagrają w Zawadzkiem poważnie wzmocnieni, choć na to się zapowiadało. Oto bowiem, kiedy załatwiane były formalności związane z pozyskaniem 21-letniego ukraińskiego, mierzącego 192 cm wzrostu, leworęcznego zawodnika z Odessy Witalija Boczojewa, okazało się, że ten ma już podpisaną umowę z innym klubem. W Mielcu wszyscy liczyli na to, że szczypiornista ten w wydatnym stopniu pomoże Stali w walce o awans, niestety, tak się nie stanie.
W sobotę szczypiorniści Stali pojechali do Czchowa, gdzie w nowoczesnej hali sportowej rozegrali sparingowe spotkanie z przebywającą tam na zgrupowaniu pierwszoligową drużyną Unii Tarnów. Mielczanie wygrali 46:38, a już sam wynik pokazuje, że z grą w obronie było kiepsko. Zawodnicy obu drużyn skoncentrowali się na przećwiczeniu skuteczności.
- Wynik był wysoki, ale i tak nasi zawodnicy nie wykorzystali jeszcze sześciu kontr i kilku sytuacji sam na sam z bramkarzami Unii. Gdyby lepiej rzucali, to padłby rezultat z meczu koszykarzy. Najważniejsze, że drużyna pozostała w rytmie gry - skomentował występ w Czchowie kierownik mieleckiego zespołu Robert Zawada.