Bardzo dobrze zaprezentowała się PGE Stal Mielec na tle swojego rywala ze Szczecina. - Spodziewaliśmy się cięższego spotkania. Wiedzieliśmy z Internetu, bo tak się dowiadujemy o większości rzeczy, że dwóch kluczowych zawodników jest kontuzjowanych i Pogoń będzie miała trudność w ich zastąpieniu. Wojtek był liderem klasyfikacji strzelców, Mateusz też plasował się wysoko. My przyjechaliśmy powalczyć i przede wszystkim zaprezentować się lepiej niż w poprzednim meczu u siebie z Zagłębiem, szczególnie w obronie, gdzie straciliśmy 37 bramek. To nam się tego dnia udało. Wykonaliśmy założenia, które przez cały tydzień sobie zakładaliśmy. Jesteśmy zadowoleni - dość skromnie wypowiedział się o wyczynie swojej drużyny Michał Chodara.
[ad=rectangle]
Podkreślenia wymaga fakt, że to były naprawdę bardzo ważne punkty dla mielczan. Poprawił się bowiem ich dorobek, a przecież przegrana oznaczałaby spadek aż na 7. lokatę. - Mogłoby być troszkę więcej tych punktów, ale nie ma co narzekać. Patrzymy cały czas do przodu. Teraz czekają nas spotkania z dwoma beniaminkami, których nie wolno zlekceważyć. Trzeba podejść do tych meczów, tak jak do innych i przygotować się, by zdobyć dwa punkty - wybiegł nieco myślami w przyszłość skrzydłowy.
Przyznał przy tym, że to właśnie skrzydłowi PGE odegrali tego dnia kluczową rolę w końcowym zwycięstwie. Ich udziałem padło aż 15 bramek. - Tego dnia nam się udało. Nie zawsze są takie mecze, a tym razem było tak, że rzucali skrzydłowi. Mnie to cieszy, mogłoby być więcej takich spotkań - przyznał sam zainteresowany.
Goście rozpoczęli od prowadzenia 6:0, a takiej sytuacji w Szczecinie jeszcze nie było. - Wyszliśmy na ten mecz szczególnie zmotywowani. Ostatni nam nie wyszedł i chcieliśmy sobie udowodnić, że potrafimy grać i walczyć. W bramce pomógł nam Nebojsa, obronił trzy karne, jakąś kontrę. Jeszcze bardziej nas to pociągnęło do przodu i poszliśmy za ciosem - wyjaśnił Chodara.
Zapytany na koniec, o czym się mówiło w szatni po tak udanej pierwszej połowie, odpowiedział. - Nie było to nic szczególnego. Powiedzieliśmy sobie tylko, że mecz się jeszcze nie skończył, że przed nami kolejne 30 minut i musimy być ciągle skoncentrowani - podsumował nasz rozmówca.