Po znakomitym pojedynku z Rosjankami, biało-czerwone "rzutem na taśmę" zapewniły sobie awans do drugiej fazy mistrzostw Europy. Dunki lepiej rozpoczęły turniej, ale ze swojego dotychczasowego dorobku, także nie były do końca zadowolone. Aby zachować jakiekolwiek szanse na awans do półfinału, obie siódemki po prostu musiały wygrać. - Nie ma co ukrywać, że nie jesteśmy w najlepszej sytuacji. Wychodzimy z grupy z zerowym dorobkiem. Co się wydarzy dalej? Zobaczymy - mówiła otwarcie Karolina Kudłacz.
Polki miały ze Skandynawkami rachunki do wyrównania za zeszłoroczne mistrzostwa świata, kiedy to nasza reprezentacja przegrała pojedynek o brązowy medal. W ekipie Kima Rasmussena przed drugą rundą mistrzostw, nastąpiła jedna zamiana personalna. Małgorzatę Gapską zastąpiła bramkarka niemieckiego SG BBM Bietigheim - Anna Wysokińska.
[ad=rectangle]
W początkowej fazie meczu oba zespoły nie forsowały nadto tempa gry i skupiły się przede wszystkim na defensywie. W 5. minucie na tablicy świetlnej było 2:2, ale to Polki miały większe kłopoty z wykańczaniem ataków pozycyjnych. Płaska obrona Dunek (6-0), sprawiała naszym zawodniczkom dużo kłopotów. Na szczęście rywalki, mimo, że łatwiej dochodziły do pozycji strzeleckich, to nie wszystkie potrafiły wykorzystać.
W 10. minucie Skandynawkom udało się jednak uzyskać nieznaczną przewagę (4:2), a kiedy Stine Jorgensen pokonała Izabelę Prudzienicę po raz piąty, trener Kim Rasmussen poprosił po raz pierwszy w tym meczu o czas. W 15. minucie strzelecki impas Polek przerwała w końcu Kinga Grzyb, ale ożywienie w szeregach biało-czerwonych wniosło dopiero pojawienie się na boisku Aleksandry Zych, która po dwóch efektownych rzutach z drugiej linii doprowadziła do stanu 5:6.
Na remis trzeba była poczekać do 21. minuty. Na listę strzelców wpisała się wówczas kapitan biało-czerwonych Karolina Kudłacz. W tym momencie to trener Jan Pytlick musiał prosić o przerwę. Polki wyraźnie poprawiły obronę, ale też lepiej radziły sobie w ofensywie. Swoje robiła Izabela Prudzienica, która m.in zatrzymała rzut karny rywalek. W 25. minucie Joanna Drabik wyprowadziła nasz zespół na pierwsze prowadzenie (7:6), ale po niezwykle wyrównanej końcówce obie siódemki schodziły ostatecznie do szatni przy wyniku 9:9.
Na początku drugiej odsłony obraz gry nie uległ znaczącej zmianie. Zdobywanie bramek wciąż nie łatwo przychodziło tak Polkom jak i Dunkom, mnożyły się przy tym błędy indywidualne. Sporym problemem biało-czerwonych była niemoc strzelecka bohaterki pojedynku z Rosją - Aliny Wojtas. W 35. minucie było 11:11, ale z czasem to Skandynawki zaczęło powoli przejmować inicjatywę. Kilka składnych akcji Dunek wystarczyło, żeby w 41. minucie objęły one trzybramkowe prowadzenie (15:12).
Trener Rasmussen musiał ponownie poprosić o czas, ale po wznowieniu było jeszcze gorzej. Błyskawicznie kolejnego gola dorzuciła Pernille Holmsgaard, z kolei Polki zanotowały kilka niecelnych rzutów. Słabo funkcjonowała współpraca z kołem i skrzydłami, a rozgrywające miały wyraźny przestój. Na niespełna kwadrans przed końcem Dania prowadziła już bardzo wysoko 20:14 i widmo porażki zaczęło być coraz bardziej realne.
Podłamane takim przebiegiem meczu biało-czerwone niewiele mogły już zrobić, a uskrzydlone rywalki na dobre rozwiązały worek z bramkami. Mnóstwo kłopotów sprawiała nam zwłaszcza Maria Fisker, ale znakomicie spisywała się też bramkarka Sandra Toft. W 57. minucie wynik brzmiał 19:26 i choć biało-czerwone starały się jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, to niewiele z tego wychodziło. Ostatecznie Polska przegrała z Danią 19:28 i pozostała z zerowym dorobkiem punktowym.
Polska: Prudzienica, Wysokińska - Stachowska 1, Niedźwiedź 1, Siódmiak 5, Gęga, Grzyb 3, Kudłacz 2/1, Pielesz, Zych 3, Drabik 1, Zalewska 1, Wojtas 2/2, Kulwińska.
Karne: 3/4
Kary: 2 min.
Dania: Toft, Poulsen - Kviesgaard, Thorsgaard, Fisker 6, Hansen, Gravholt 2, Grigel 1, Holmsgaard 1, Jorgensen 5, Kristiansen 4, Norgaard-Osterballe 3/2, Jensen 1, Spellerberg, Jorgensen 5.
Karne: 2/3
Kary: 4 min.
Sędziowie: Kursad Endogan i Ibrahim Ozdeniz (obaj Turcja)