Olimpia-Beskid wraca do gry. Szpital w Nowym Sączu

Sądeczanki w niedzielę ponownie zagrają o punkty PGNiG Superligi. W starciu z Piotrcovią zadanie będzie utrudnione, bo trener Dusan Danis nie może skorzystać ze wszystkich zawodniczek.

Jak już informowaliśmy na łamach portalu SportoweFakty.pl, Karolina Szczurek i Małgorzata Rączka miały wypadek samochodowy - czołowe zderzenie z innym autem osobowym. 20-letnia bramkarka złamała rękę i nabawiła się pęknięcia panewki w stawie biodrowym i w tym sezonie już raczej nie zobaczymy jej w akcji. 23-letnia rozgrywająca miała więcej szczęścia, bo w tym przypadku skończyło się na mocnych potłuczeniach. Rączka jest już w treningu i może się bardzo przydać na parkiecie, bo to nie jedyne problemy Olimpii-Beskidu.
[ad=rectangle]
Kłopoty zdrowotne ma też Karolina Płachta, a do ostatniej chwili będą ważyć się losy Kamili Szczeciny. Kołowa ma skręconą kostkę. Mimo problemów kadrowych sądecki zespół ma duże nadzieje na sukces w najbliższym meczu.

- Ostatnio drużyna trenowała na własnych obiektach, w dość wąskim gronie. Wbrew przeciwnościom dziewczyny będą chciały udowodnić swoją wartość na parkiecie - mówi Wiesław Rutkowski, prezes Olimpii-Beskidu.

Piotrcovia zamyka ligową tabelę, ale podczas przerwy zespół się wzmocnił. Kontrakty podpisały Czarnogórka Andleja Ivanović i Vladyslava Belmas z Ukrainy, która była latem sprawdzana przez nowosądecki klub, ale testy oblała. Teraz może mieć okazję udowodnić, że działacze Olimpii popełnili błąd nie zatrudniając jej. Autograf pod umową złożyła także wychowanka Magdalena Janiszewska.

W ekipie z Nowego Sącza brakuje jeszcze jednej osoby. Serbka Sanja Lapcevic w grudniu wróciła do ojczyzny, żeby wyrobić nową wizę. Do Polski jak dotąd nie przyjechała. - Nie mamy z nią kontaktu, nie odbiera telefonów. To wciąż nasza zawodniczka - podkreśla prezes Rutkowski.

Komentarze (0)