Faworytami tego pojedynku byli od początku szczypiorniści z nad Sekwany, którzy są aktualnymi mistrzami olimpijskimi z Londynu i mistrzami Europy. Podopieczni Claude`a Onesty mają również chrapkę na wygranie katarskiego turnieju. Czesi dla odmiany znaleźli się tu dość niespodziewanie, po tym jak w barażach okazali się lepsi od Serbów. Trójkolorowi to zespół naszpikowany wielkimi gwiazdami, z kolei asem wśród naszych południowych sąsiadów jest Filip Jicha, od dyspozycji którego zależy forma całego zespołu. W tym pojedynku nie mógł jednak wystąpić z powodu kontuzji.
[ad=rectangle]
Francuzi rozpoczęli mecz dość spokojnie i jeszcze w 7. minucie na tablicy świetlnej był remis 2:2. Jednak od tego momentu mistrzowie olimpijscy zaczęli stopniowo się rozkręcać. Świetną dyspozycją strzelecką prezentował zwłaszcza Michael Guigou. W efekcie w 13. minucie Trójkolorowi prowadzili już 6:3. Czesi nie stracili jednak głowy, poprawili defensywę i błyskawicznie doprowadzili najpierw do stanu 6:5, a potem bardzo skuteczny Ondrej Zdrahala dał naszym południowym sąsiadom kolejny remis (6:6).
Drugi zryw podopieczni Onesty zanotowali około 20. minuty. Przy stanie 9:6 czeski szkoleniowiec zdecydował się po raz pierwszy w tym pojedynku poprosić o czas. Tuż po wznowieniu kolejnego gola dorzucili jednak Francuzi. Po tym ciosie Czesi nie byli już w stanie się pozbierać i przewaga ich rywali konsekwentnie rosła. Do szatni obie siódemki schodziły ostatecznie przy wyniku 16:9 i chyba mało kto wierzył, że po zmianie stron, Trójkolorowi mogą jeszcze stracić w tej konfrontacji dwa punkty.
Od początku drugiej połowy obraz gry nie uległ zmianie. Wciąż zdecydowana przewaga była po stronie Francji, która świetnie radziła sobie w obronie, zmuszając przeciwnika do popełniania prostych błędów. Mistrzowie olimpijscy wychodzili wysoko do rywali, wyprowadzali szybkie kontry, a niektóre zagrania w ataku były prawdziwym majstersztykiem. W 40. minucie wynik brzmiał 19:14, przy czym do wspomnianego wyżej Guigou, dołączyli jeszcze fantastyczni Nikola Karabatić i Cedric Sorhaindo.
Czesi nie pozwolili jednak postawić przysłowiowej kropki nad "i". Podobnie jak w pierwszej części rzucili się do odrabiania strat. Na kwadrans przed końcem było już tylko 21:18. Duża w tym zasługa ambitnej postawy Jana Sobola i Pavela Horaka. Mimo, że Czesi walczyli do końca, to prowadzenie Francuzów nie było realnie zagrożone. Końcówka była nieco nerwowa, zwłaszcza gdy Czesi zmniejszyli straty do dwóch goli (29:27), ale pierwsza wygrana na mistrzostwach świata przypadła finalnie zespołowi z Europy Zachodniej (30:27).
Francja: Omeyer, Dumoulin - Sorhaindo 6, Narcisse, Joli 4, Anic, Fernandez, Mahe 3, Nyokas, L. Karabatic 7, Grebille, Guigou 5, N. Karabatic, Honrubia, Porte 2, Accambray 1, Barachet 2.
Kary: 12 min.
Czechy: Stochl, Galia - Hrstka, Sindelar, Szymanski, Sobol 5, Motl, Petrovsky 1, Kasal 2, Jurka 1, Zdrahala 7, Horak 8, Linhart, Becvar 2, Babak 1.
Kary: 20 min.