Trójkolorowi w turniej weszli spokojnie, ale zgodnie z planem - inkasując komplet punktów w potyczkach z Czechami (30:27) i Egiptem (28:24). Islandczycy natomiast na inaugurację ulegli aż ośmioma trafieniami ze Szwecją (16:24), by w drugiej kolejce powetować sobie to niepowodzenie w konfrontacji z Algierią (32:24). W siódmej minucie mistrzowie Europy prowadzili 3:1, a mogło być znacznie lepiej, lecz z linii 7 metrów rzut Michaela Guigou obronił Bjorgvin Pall Gustavsson.
Islandczycy nie przebierali w środkach grając w obronie, za co często odsyłani byli na ławkę kar. Gra w osłabieniu nie odcisnęła jednak piętna na ich poczynaniach w ataku pozycyjnym, a piąta ekipa ubiegłorocznych ME w Danii dotrzymywała kroku Francuzom. Co więcej po kwadransie warunki gry zaczęli dyktować Islandczycy, w 18. minucie po trafieniu Asgeira Orna Hallgrimssona wypracowali dwie bramki przewagi. Parę chwil później później Claude Onesta poprosił o czas, lecz nie przyniósł on spodziewanych efektów.
[ad=rectangle]
Mistrzom Europy sporo problemów sprawiała agresywna obrona rywali, broniących na 9 metrze. W związku z tym spor piłek posyłanych było do obrotowego Cedrica Sorhaindo. Warunki gry wciąż dyktowali jednak Islandczycy, których w 24. minucie Aron Palmarsson wyprowadził na 11:8. W ostatnich minutach partii otwarcia francuski zespół do walki poderwał Thierry Omeyer, a liderem w ofensywie był Nikola Karabatić. Rozgrywający FC Barcelony tuż przed syreną oznaczającą przerwę złapał jednak dwuminutowe wykluczenie, a rezultat na 14:12 ustalił przepięknym rzutem bieżnym Alexander Petersson.
Decydujące pół godziny zaczęło się dobrze dla graczy Arona Kristjanssona, którzy w pełni wykorzystali grę w przewadze. W 32. minucie Robert Gunnarsson, na co dzień zawodnik PSG podwyższył na 16:12. Radość wicemistrzów olimpijskich z Pekinu nie trwała jednak zbyt długo. Świetną partię rozgrywał bowiem Nikola Karabatić, doprowadzając w 36. minucie do remisu i zmuszając trenera Islandii do poproszenia o przerwę.
Po krótkiej wymianie ciosów Alexander Petersson w 41. minucie sprawił, że Islandia znów odskoczyła na trzy bramki (21:18) i wydawać się mogło, że ma Francuzów w garści. Od tego momentu rozpoczął się jednak koncert między słupkami Thierry'ego Omeyera, a Les Blues okres gry między 41. a 47. minutą wygrali 4:0.
Od tego momentu gra przebiegała rytmem bramka za bramkę, choć warto podkreślić, że po trzecim wykluczeniu od 49. minuty Francja grała bez swojego lidera Nikoli Karabaticia. Co prawda w 56. minucie Les Blues po trafieniu Sorhaindo prowadzili 26:24, ale Islandczycy szybko doprowadzili do remisu. Niespełna minutę przed końcem na ławkę kar powędrował pierw Petersson, a raptem pół minuty później karę dwóch minut otrzymał Valentin Porte. Ostatnie zdanie mogło należeć do graczy z wyspy gejzerów, lecz tego nie wykorzystali (nieudany rzut Palmarssona z 9 metrów) i obie ekipy podzieliły się punktami.
Francja - Islandia 26:26 (12:14)
Francja:
Omeyer (18/44 - 41%) - Fernandez, Barachet, Narcisse 3, Joli 4/4, N. Karabatić 6, Accambray 3, Sorhaindo 5, Guigou 2, L. Karabatić 2, Porte 1.
Karne: 4/6.
Kary: 10 min.
Islandia:
Gustavsson (10/35 - 29%), Edvardsson - Svavarsson, Kristjansson 1, Palmarsson 5, Hallgrimsson 5, Atlason, Sigurdsson 3, Gudjonsson 4, A. Gunnarsson 2, Petersson 4, Jakobsson, R. Gunnarsson 2, B. Gunnarsson.
Karne: 2/2.
Kary: 14 min.
Kary: Francja - 10 min. (N. Karabatić - 6 min., Barachet, Porte - po 2 min.) oraz Islandia - 14 min. (Svavarsson, Petersson, A. Gunnarsson - po 4 min., Hallgrimsson - 2 min.).
Czerwona kartka: N. Karabatić w 49. minucie (z gradacji kar).
Sędziowie: Duarte Santos - Ricardo Luis Fonseca (Portugalia).