Dżoker w talii Bieglera. Andrzej Rojewski zaskoczył Rosjan

W meczu z Rosją pojawił się na parkiecie już w 4. minucie zastępując kontuzjowanego Krzysztofa Lijewskiego. Andrzej Rojewski w meczu ze Sborną pokazał, że może być dżokerem w talii Michaela Bieglera.

Maciej Wojs
Maciej Wojs
- To był dobry mecz, świetnie zagraliśmy jako zespół i przede wszystkim walczyliśmy do samego końca. W końcówce mieliśmy "ciutkę" więcej szczęścia, ale cieszymy się, że udało się nam zdobyć dwa punkty - powiedział po wtorkowym spotkaniu z reprezentacją Rosji Andrzej Rojewski. - A ja? Ja potrzebowałem takiego meczu - dodał.
Dla urodzonego w Wejherowie 29-letniego Rojewskiego wtorkowy mecz ze Sborną był wyjątkowy. Grający na co dzień w SC Magdeburgu zawodnik po raz pierwszy powołany został do polskiej kadry na listopadowe mecze towarzyskie w Tunezji. Czasu, jak i okazji na poznanie nowego zespołu oraz przyzwyczajenie się do jego stylu gry nie miał zbyt wiele.

Podczas sparingów w Tunezji, a potem też styczniowych meczów turnieju w Oviedo Rojewski grał sporadycznie. Trochę więcej szans dostał na turnieju Christmas Cup w Katowicach, ale tam rywale byli co najmniej o klasę słabsi od Polaków. Pierwszym poważnym sprawdzianem dla 29-latka miał więc być mundial w Katarze.

W premierowych dwóch meczach mistrzostw Rojewski wypadł jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. W jego zagraniach brakowało pewności, wydawał się nieco zagubiony na placu gry. Zawodził zarówno pod względem skuteczności rzutów, jak i celności podań. Kiedy więc w 4. minucie meczu z Rosją zastąpił kontuzjowanego Krzysztofa Lijewskiego, polscy kibice byli pewni obaw.

- Kiedy wchodzisz na parkiet na pięć czy siedem minut, to ciężko cokolwiek pokazać. Musisz się przyzwyczaić, poza tym głową muru nie przebijesz. To była jednak moja szansa, dostałem więcej czasu i mogłem pokazać, że mogę pomóc drużynie - dodaje.

Występ ze Sborną zaczął jednak podobnie jak wcześniejsze dwa mecze. Pierwsza akcja - strata. W kolejnej - błąd podania. Chwilę później nie złapał przelatującej mu między nogami piłki w obronie. W tym czasie Rosjanie uciekli nam na dystans czterech bramek, w 9. minucie przegrywaliśmy już 1:5. Wtedy przebudził się Rojewski.
Dwie szybko zdobyte przez 29-latka bramki dały naszemu zespołowi sygnał do odrabiania strat i już w 12. minucie było 6:6. Polacy zaczęli grać skuteczniej, w ataku bardziej wykorzystywaliśmy swoje możliwości, a ciężar zdobywania bramek na swoje barki wziął Rojewski. W pozostałej części spotkania dołożył jeszcze cztery trafienia i z dorobkiem sześciu bramek był najlepszym strzelcem naszego zespołu. Nic dziwnego, że po meczu wybrany został MVP spotkania.

- Czy potrzebowałem takiego meczu? Tak, bo dotychczas niewiele mogłem pokazać. Teraz byłem więcej minut na parkiecie, złapałem pewność siebie i myślę, że dobrze udało mi się zaprezentować swoje możliwości. Nie zaprzeczam, to mój najlepszy mecz w kadrze - ocenia.

Występem we wtorkowym meczu z Rosją Rojewski udowodnił, że może być cenną postacią dla polskiej kadry. Dobrze współpracujący z kołem, potrafiący zaskoczyć niesygnalizowanym rzutem bieżnym. Co równie istotne, to zawodnik o całkowicie odmiennej charakterystyce gry niż Krzysztof Lijewski, co otwiera nam dodatkowe możliwości.

Źródło: TVP S.A.

Sam Rojewski, mimo że miał słaby start turnieju, nie czuł obaw przed wyjściem na parkiet w meczu z Rosją i wzięciem odpowiedzialności za grę naszego zespołu.

- Wierzę w moje umiejętności. Myślę, że tak naprawdę zbyt wiele nikomu nie muszę udowadniać. Teraz w Bundeslidze rozegrałem swoje najlepsze pół sezonu. Tutaj zderzyłem się z inną strukturą gry i inną koncepcją. Wiedziałem, że to Krzysiek (Lijewski) będzie tym "pierwszym", bardzo dobrze grał, a ja byłem cierpliwy i czekałem na swoją szansę - opowiada.

We wtorkowym starciu ze Sborną "Roje" spełnił rolę dżokera w składzie Michaela Bieglera. Jak sam przyznaje, taka funkcja w zupełności mu wystarcza. - Co więcej, ja się właśnie na taką rolę nastawiłem i dlatego nie mam z tym żadnych problemów - zapewnia.

W Katarze 29-latek chce wykorzystać każdą kolejną okazję, jaką otrzyma od trenera Bieglera. - Sam udział tutaj, to niecodzienne wrażenie i duże osobiste doświadczenie. Cieszę się, że tutaj jestem. Z meczu na mecz radzimy sobie coraz lepiej w tym turnieju, nasza moc rośnie. Mam nadzieję tylko, że kontuzja Krzyśka nie okaże się poważna. Każde zwycięstwo tworzy tę drużynę i z każdym meczem będzie nam szło lepiej - kończy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×